Morze Wielkie

Post na bloga, który planowałam dziś wstawić, jest jeszcze nieukończony i chyba jakiś czas nie będzie, bo weny mi brakuje. Nie chcąc, by blog przez to zamarł, postanowiłam pokazać Wam inny tekst, napisany przeze mnie dawno (prawie rok temu) na temat mojego pobytu nad polskim morzem. I zresztą powinien on znaleźć się tutaj prawie rok temu, ale pewne sprawy potoczyły się inaczej i zrobiłam sobie wtedy dłuugą przerwę od blogowania... Postanowiłam prawie nic w tym tekście nie zmieniać, choć teraz widzę tam pewne niedociągnięcia. Jest on bardzo długi, dlatego myślę, że na jego przeczytanie warto wygospodarować sobie dłuższą chwilę.

Zapraszam...

Jest na Ziemi takie miejsce, w którym bardziej niż gdziekolwiek można dostrzec wielkość Natury. Gdzie oszałamia ona pięknem, zarazem jednak okazując swoją wielką siłę. Dla niektórych staje się wtedy próbą swoich własnych możliwości, wysiłkiem i wyzwaniem, a dla innych – ojczyzną i domem.

Morze. Morze i Ocean Wielki. Tajemnicze, groźne, niezbadane.

Wspaniałe.

Ptaki tych terenów są zahartowane bryzą i uderzeniami fal o skalny brzeg. Swoimi śmigłymi skrzydłami przecinają warstwy powietrza albo lekko się w nich unoszą. Muszą poskromić wicher, żeby przeżyć.

Ci, którzy urodzili się na wysepce w środku oceanu i resztę życia spędzają nad wodą. Alki, nurniki, nurzyki. Wspaniałe, ogromne albatrosy, które mogą mieć najbardziej głębokie życie miłosne spośród wszystkich zwierząt świata. Albo wieczni wędrowcy, po okresie lęgów porzucający ląd zupełnie bądź migrujący nad morzem, zatrzymując się na wybrzeżach. Dumne wydrzyki i niewielkie, śmigłe biegusy. Malutkie płatkonogi, które całą zimę spędzają na otwartym oceanie, drwiąc z burz i fal.

Są ci jeszcze, którzy w trakcie wiosennych i jesiennych przelotów przebywają drogę nad morzem. To wielkie liczby drapieżników, ptaków wróblowych… Tym nie jest łatwo. Mysikróliki na przykład w trakcie swojej migracji muszą za jednym razem przelecieć przez Bałtyk ze Szwecji do Polski. Po takim wysiłku często siadają, skrajnie wyczerpane na plaży, tuż pod nogami spacerujących.

Wybrzeże jest bogate. W trakcie całego roku można tu obserwować niemal wszystko. Żyje nawet zimą, wtedy może bardziej niż w innych porach roku. Tysiące, dziesiątki tysięcy kaczek z nurami i perkozami zimujących na przybrzeżnych wodach.

Same cuda.









Ścieżka najpierw prowadzi przez las, w którym już czuć specyficzny nadmorski zapach. Proste, strzeliste sosny, łączące niebo z ziemią niby najzręczniej wykonane kolumny. Przez korony drzew prześlizguje się światło, tworząc w powietrzu niezwykłe obrazy. Tutaj nawet stada komarów mają w sobie coś poetyckiego.

Już za chwilę jednak las widocznie przechodzi w nadmorski brzeg. Na ścieżce niknie leśne runo, odsłaniając piaskową powierzchnię. Zmieniają się drzewa, rzedną i maleją. Za ostatnim pagórkiem rozciągają się wrota do krainy czarów…

Aksamitny, żółty piasek usypał tutaj delikatne wydmy. Dają one schronienie wielkim ilościom wierzb. Posadzone jakby w parku zręczną ludzką ręką, a przecież dzikie i naturalne. Wielkie łany dzikich róż, które w czasie kwitnienia pachną tak intensywnie, że aż nieprzyzwoicie… Trawy targane wiatrem, miękko poddające się jego podmuchom. Całe to miejsce wygląda jak jeden, wielki, tajemniczy ogród, w którym skupia się nigdzie indziej niespotykane życie. Za każdym zakrętem rozciąga się piękny, otwarty krajobraz, pełen czaru i spokoju…

Wychodzimy na plażę.




Płaska, złota powierzchnia, na której małe muszelki rozsypane są niby diamenty. Fale delikatnie uderzają o brzeg. Niebo, ziemia i woda zetknęły się tutaj, dając widok zupełnie niepowtarzalny i tworząc żywioł niezwykły, miejsce życia dla wielu wspaniałych stworzeń.

Królestwo ptasie.
















***
Myślę, że najtrafniej można byłoby nazwać to miastem. Dużym miastem, w którym wielogatunkowa społeczność mieszka razem, solidarnie broniąc się przed drapieżnikami. Patrzę właśnie na słynną piaskową łachę, ową Mewią Łachę wcinająca się w morze, gdzie odpoczywają zgodnie setki ptaków. Ogromne stado razem czuje się dobrze i bezpiecznie, hałaśliwie dając znać o swojej obecności.



Mewia Łacha.


Kormorany (Phalacrocorax carbo). Nurogęsi (Mergus merganser). Gągoły (Bucephala clangula). „Duże” i nieduże mewy. Rybitwy rzeczne (Sterna hirundo). Rybitwy białoczelne (Sternula albifrons). Oraz prawdziwe księżniczki tych terenów, rybitwy czubate (Sterna sandvicensis). Te wielbicielki morza prawie nigdy się od niego nie oddalają. W Polsce tutaj znajduje się ich jedyna kolonia.

Najbardziej rzuca się w oczy jednak piękny, złotordzawy szlamnik (Limosa lapponica). Żwawy i zadowolony, biega po wodzie i piasku, żerując. To zaszczyt patrzeć na tego rekordzistę, który w czasie migracji przebywa nad oceanem jedenaście tysięcy kilometrów, lecąc nieprzerwanie przez osiem dni i nocy! Niewyobrażalna odległość. Niechaj więc spokojnie używa odpoczynku, podobnie jak wszystkie inne ptaki zatrzymujące się tu w czasie migracji.



Kormorany (Phalacrocorax carbo), nurogęsi (Mergus merganser), czapla siwa (Ardea cinerea), mewy.



Jak wyżej + szlamnik (Limosa lapponica).



Mewy, rybitwy czubate (Sterna sandvicensis) i inne.


Łacha znajduje się bardzo daleko od brzegu. W takich warunkach najłatwiej prowadzić obserwacje fotografując, po kawałku, całe stado ptaków. Dopiero później, na zdjęciach, można zobaczyć, czy nie uchwyciło się coś ciekawego.

Robię tak i ja. Po wykonaniu serii fotografii wpatruję się w wyświetlacz aparatu i mozolnie przybliżam każde zdjęcie. Na jednym z nich odnajduję małego kamusznika (Arenaria interpres). Przez lornetkę byłby zupełnie niewidoczny. Później nic, znowu nic… Wreszcie, na którejś z kolei fotografii dostrzegam znajomy kształt.

Jeszcze nie mówię nic, jeszcze zastanawiam się nad oznaczeniem – wiedząc, że pośpiech w takich przypadkach może spowodować pomyłkę. Ale tu nie ma nad czym myśleć. Najwyraźniej udało mi się zupełnie przypadkowo złapać w kadr wyjątkowego gościa Mewiej Łachy i prawdziwą perełkę dzisiejszego dnia – szablodzioba (Recurvirostra avosetta)!



Gdzieś tu jest szablodziób (Recurvirostra avosetta)… Tylko gdzie? Lepiej widać na innym zdjęciu.



A więc znowu długotrwałe focenie całej łachy. Teraz już wiem, jaki gatunek chcę uchwycić, ale nie mam pojęcia, gdzie dokładnie może się znajdować. Wśród tej masy bieli i czerni skrzydeł mew oraz rybitw, jego zlokalizowanie przez lornetkę jest niemożliwe. A więc robię zdjęcia. Później, częściowo jeszcze podczas pobytu na Mewiej Łasze, częściowo w domu, odnajduję szablodzioba (Recurvirostra avosetta) na kilku ujęciach.                                                  

Czas jednak podnieść się z ziemi, odejść trochę od bogatej w ptaki łachy – przejść wybrzeżem do niedaleko znajdującej się wieży obserwacyjnej. W czasie wędrówki obserwuję bacznie miejsce styku lądu z morzem. To tu zawsze żerują siewkowe. Chwilowo jednak nie widać nic.

Plaża nie jest pusta. Spotykamy ludzi. Ptasiarza z aparatem, później ornitologów z KULINGa. Nie zamieniamy ze sobą ani jednego słowa, choć przecież dzięki pasji mamy tyle wspólnego. Teraz jednak liczą się tylko ptaki. Wszystko inne schodzi na drugi, jeśli nie na trzeci i czwarty plan.

Obok mnie zgrabnie przelatuje brodziec. Rozkłada skrzydła i miękko ląduje na piasku. W locie widać u niego wyraźny, biały klin na plecach. Zanim zdążę wyciągnąć aparat, znika z pola widzenia, czym wywołuje zresztą moje zniecierpliwienie. Ubarwienie maskuje go nadzwyczaj dobrze. Po chwili zauważam go już parę metrów dalej. Rozpoznaję krwawodzioba (Tringa totanus) i zaczynam robić dokumentacyjne zdjęcia.












Z lewej mewa siodłata (Larus marinus).


Z wieży obserwacyjnej widać wyraźnie, że łacha utworzyła na morzu rodzaj zacisznej zatoczki. Przebywają tam perkozy dwuczube (Podiceps cristatus) oraz kaczki. Nie przyglądam się dokładnie – na pewno krzyżówki (Anas platyrchynchos), cyraneczki (Anas crecca) i świstuny (Anas penelope). Gągoły (Bucephala clangula) były raczej na „pełnym” morzu, choć widać je i tutaj. O tej porze roku kaczki są jednolicie brązowe, przedstawiają bardzo nużący i zdecydowanie nieciekawy obraz. Trzeba poczekać do jesieni, kiedy znowu się przepierzą.

Przyglądanie się ptakom z wieży wycisza. Zamyślam się, przerywając tę medytację tylko na czas przejrzenia brzegu w poszukiwaniu siewek. W pewnym momencie widzę, że coś ląduje i chwytam za lornetkę. Uroda ptaka widziana z bliska momentalnie uderza, bije w oczy i olśniewa. To siewnica (Pluvialis squatarola)!



Prawda że piękna?


Zaraz jednak muszę przerwać podziwianie jej, bo na brzegu zaczyna się ruch. Żeruje biegus rdzawy (Calidris canutus) i krwawodziób (Tringa totanus). W oddali kręcą się sieweczki (Charadrius sp.). Głośno nawołuje łęczak (Tringa glareola). Ciężko, bardzo ciężko jednak mi namierzyć, z której strony. Ale po chwili ptak sam siada na piasku i mogę go zobaczyć, choć z daleka.



Krwawodziób (Tringa totanus).


Schodzę na jakiś czas z wieży i oddalam się w stronę ujścia Wisły. Nade mną nawołują siewki – spore stadko dość dużych ptaków przelatuje mi nad głową! Ale pod słońce nie mogę rozpoznać, co to dokładnie jest. Wracam więc, dochodząc do wniosku, żeby nadal patrzeć na łachę – ile tylko będzie można.

Rybitwy i mewy nie siedzą w jednym miejscu. Co jakiś czas zrywają się ze swojej piaszczystej wysepki. Lecą zapolować albo uciekają przed ludźmi sprawdzającymi KULINGowe pułapki. Tu spora część ptaków nosi obrączki. Tym razem jednak chyba nic się nie złapało. Bywa i tak.

Przelatują nade mną, kierując się w stronę morza. Widzę rybitwę czubatą (Sterna sandvicensis) i jej charakterystyczny, czarno – żółty dziób. Gdy tak za nią patrzę, z przeciwnej strony dostrzegam zbliżające się w moją stronę wielkie ptaki, poskrzekujące w bardzo znamienny sposób. Podnoszę lornetkę do oczu – i przez ułamek sekundy cały kadr wypełnia mi ogromna, dostojna i wspaniała rybitwa wielkodzioba (Hydropogne caspia)! To jest jak dotknięcie wielkości Majestatu, jak ujrzenie na własne oczy czegoś nieopisanego… Rybitwy odlatują. Wołam za nimi… Bo też w takich momentach emocje sięgają zenitu, a oczy wilgotnieją. To wzruszenie.

Czas wracać...









Zięba (Fringilla coelebs).



Śmieszka (Chroicocephalus ridibundus) wieczorna.






Spektakl pastelowych chmur. Niewiele widziałam takich pięknych wieczorów...










***

Słońce przemieszcza się nad widnokręgiem, chowa się w morzu, by potem znowu wstać i kontynuować swoją pozorną wędrówkę. To już nowy dzień, ale jakże inny od poprzedniego! Pogoda zamienia się w chmury i przelotny deszcz, ciepło zamienia się w wiatr. Morze burzy się. Fale silnie, wręcz agresywnie rozbijają się o brzeg, wznosząc w niebo na krótką chwilę chmurę wodnego pyłu.

Mewy pławią się w powietrzu. Rozkładają potężne skrzydła i wpływają lekko na kolejne masy przemieszczającego się wichru. Dumne i wolne, mogą być tam gdzie chcą, nic nie trzyma ich w konkretnym miejscu. W każdej chwili mają możliwość zerwania się do lotu i przybycia na nowy teren. Dla mewy to być może całkiem nowy świat.



Śmieszki (Chroicocephalus ridibundus) i mewa siwa (Larus canus).



Mewa srebrzysta (Larus argentatus).


Po tak owocnej wczorajszej wycieczce nie mam prawa narzekać. Faktem jest jednak, że „apetyt rośnie w miarę jedzenia”, więc chciałabym zobaczyć jeszcze więcej ptaków. Tęsknię za biegusami. W tamtym roku kręciły się na tej plaży, dosłownie pomiędzy ludźmi. Biegusy zmienne (Calidris alpina) i jeden krzywodzioby (Calidris ferruginea). Teraz nie widać ich w ogóle. Ale może trzeba trochę przejść się po wybrzeżu, jak na poprzedniej wycieczce nad morze - dojść do rezerwatu Ptasi Raj. Po drodze może się coś trafić.

Zdążyliśmy jednak zapomnieć już, że ta trasa jest długa i przez to dosyć męcząca. Po długim czasie spędzonym na marszu na bolących nogach, nikt już nie zwraca uwagi na wściekłe fale, które potrafią zmoczyć aż do pasa. Ale trochę dalej od nich idzie się o wiele bardziej niewygodnie. Poza tym, ptaki siewkowe żerują przy granicy wody. A to je w końcu chcemy zobaczyć.

W oddali ląduje stadko pstrych kamuszników (Arenaria interpres). W locie ich kolory są jeszcze bardziej uderzające. Trzy małe ptaszki dziarsko chodzą po plaży, zanim w końcu nie odlatują. Teraz nie ma zbyt wiele pokarmu – morze zmyło wszystkie wyrzucone na brzeg muszelki i glony.



Kamuszniki (Arenaria interpres).


Idziemy więc przez ptasią pustynię, którą urozmaicają jedynie wszędobylskie mewy. Ale w pewnym momencie zatrzymuję się, krzycząc. Przed nami chodzi właśnie młody biegus rdzawy (Calidris canutus). Tak wtapia się w tło, że mogłabym go nie zauważyć!

Ptak jest rezolutny. Człowieka się nie boi – jeszcze się tego nie nauczył… Przygląda się nam bacznie, w każdej chwili gotowy do ucieczki, ale jednak podchodzi ufnie i żeruje praktycznie pod naszymi nogami. Z przeciwnej strony nadchodzi jednak inny człowiek. Biegus czuje się wtedy chyba trochę „wzięty w dwa ognie”, więc usuwa się na bok, zdradzając widoczne napięcie. Zagrożenie, przynajmniej w jego mniemaniu mija wreszcie, więc kontynuuje swoją wędrówkę brzegiem plaży. Posuwamy się jego tempem, podziwiamy te bystre oczy i pióra układające się w idealny, niesamowity deseń… W końcu, kiedy chcę już wyminąć ptaka, on sam rozwija skrzydła i odlatuje w przeciwną stronę. Najwidoczniej zebrał już wszystko.



Ptaki wbrew pozorom łatwiej fotografować z daleka niż z bliska. Miałam problem z ostrością. Oczywiście biegus rdzawy (Calidris canutus).


Jesteśmy wyczerpani coraz bardziej. Lustrujemy przez lornetkę krajobraz znajdujący się przed nami. Kiedy wreszcie ukaże się, jak wybawienie, znak informujący o początku rezerwatu? Nareszcie! Oto Ptasi Raj! Dostrzegamy jednak tablice informujące o zakazie wstępu na plażę. Chroni się w ten sposób lęgowe ptaki wybrzeża. Składając jaja na ziemię, są szczególnie narażone na niebezpieczeństwa w postaci plażujących ludzi, a także puszczonych luźno psów. W tamtym roku nie było tutaj czegoś takiego, więc chyba dobrze.

Tu też przebywają kamuszniki (Arenaria interpres), najwyraźniej te same, co wcześniej. Ptaki podchodzą dość blisko, więc mogę im zrobić lepsze zdjęcia. Na więcej nie mam szans, więc cieszę się z tych ujęć, które w ogóle udało mi się wykonać. Między nimi kręci się też uroczy piaskowiec (Calidris alba). Trochę dalej przebywają sieweczki obrożne (Charadrius hiaticula). To głównie z myślą o nich wejście na plażę jest zabronione. Przez lornetkę widzę zrywającego się brodźca. Między wcześniej wymienionymi ptakami chodzi jeszcze samotnik (Tringa ochropus).



Całe zgromadzenie.



Kamuszniki (Arenaria interpres) i piaskowiec (Calidris alba).



Zdjęcie wyprawy!


Ale ludzie lekceważą ptaki. Na naszych oczach jakaś kobieta bezpardonowo przeskakuje przez gałęzie tworzące płotek oddzielający rezerwat od reszty plaży. Szacunek do ojczystej przyrody to też forma patriotyzmu, a przede wszystkim wyraz empatii w stosunku do innych stworzeń… Najwyraźniej jednak nie każdego to obchodzi. Na szczęście ptaki odleciały wcześniej same, nie musiały się więc płoszyć przez jednego, niemyślącego człowieka. No cóż.

Zatem nic tu po nas, wracamy. Idąc po piasku, zamyślam się. Myślę, o tym, że na tej wycieczce był zupełnie inny skład gatunkowy niż rok temu. I że chyba nie uda mi się już zobaczyć na przykład pięknego ostrygojada (Haematopus ostralegus). Nie można jednak mieć wszystkiego. Dokładnie w tym momencie zauważam jakiegoś ptaka stojącego na piasku. Z racji tego, że przebywa dalej od wybrzeża i dość niedaleko od ludzi, mam wrażenie, że to kolejna mewa. W miarę jak podchodzimy bliżej, uświadamiam sobie jednak, że jest jakoś dziwnie ubarwiona. Gdy chcę zrobić zdjęcie, ptak zrywa się do lotu. Przelatuje obok mnie, widzę każdy jego szczegół, piękne oko i piękne skrzydła. I, co za dziwy – to właśnie ostrygojad (Haematopus ostralegus)!




Dalej są jeszcze sieweczki obrożne (Charadrius hiaticula) i piaskowiec (Calidris alba). A te uczucie, które towarzyszy mi w trakcie patrzenia na nie, tylko ptasiarz może zrozumieć… Wiem jednak, że to już pożegnanie. Pożegnanie z Morzem Wielkim. Tajemniczym, groźnym, niezbadanym.

Wspaniałym.



Sieweczka obrożna (Charadrius hiaticula).



Jak wyżej + piaskowiec (Calidris alba).



Mewa srebrzysta (Larus argentatus).


***

Morze darzy. O każdej porze roku. Obserwacjami niezwykłego świata zwierząt, który tutaj właśnie znalazł swój dom.

Zwykle kojarzymy z rezerwatami przyrody obszary leśne. Zapominając o tym, że nie tylko tam, a może przede wszystkim nie tylko tam, też toczy się fascynujące życie. Bagna, zalewy, stawy i wybrzeże obfitują w o wiele większą ilość ptaków, w niektórych miejscach zbierają się ich tysiące. Setki tysięcy…

Czy jednak jesteśmy w stanie to zauważyć? Nad morzem nie prowadziłam obserwacji w trudno dostępnych, dzikich miejscach. Wręcz przeciwnie – na wieży widokowej w rezerwacie, na plaży pomiędzy kolejnymi parawanami i wypoczywającymi ludźmi. Tymczasem na ptaki nie zwracał uwagi nikt. A czy faktycznie widok ostrygojada (Haematopus ostralegus) lub biegusa rdzawego (Calidris canutus) jest tak powszechny, że nie powinien wzbudzać emocji?

Żeby morze chronić, trzeba przede wszystkim je poznać. Zachęcam Was zatem, by na kolejnej wakacyjnej wyprawie odejść trochę od uczęszczanej plaży, na której można zobaczyć tylko setki strojów kąpielowych, dmuchanych materaców i budek z lodami. Być może uda się wam odkryć inny, fascynujący świat. A wtedy konieczność jego ochrony wyda się oczywistością. Czego Wam życzę.

Pozdrawiam!



Ciągle zastanawiam się, czym są te dziwnie zwaliste kształty, które uchwyciłam na tym zdjęciu. Albo foki, albo moja wyobraźnia.



Kształty z bliska. Jakość tragikomiczna, ale to była ogromna odległość.



Komentarze

  1. Dziękuję za wspaniały post. Z ogromną przyjemnością obserwowałam z Tobą ptaki w większości mi nie znane. Twoja wrażliwość i znajomość tylu gatunków cudownych stworzeń jakimi są ptaki jest imponująca. Pozdrawiam:):):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja dziękuję za komentarz i odwiedziny. Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  2. Dobrze, że nie jestem ptasiarzem, gdyż byłbym właśnie w drodze na Mewią Łachę:)) (tak przy okazji, obejrzyj film "Wielki rok"). Z drugiej strony zazdroszczę ptasiarzom, gdyż im wystarczy obserwacja, a ja muszę jeszcze zrobić zdjęcie. Tak, czy siak jestem pod wrażeniem liczby gatunków, które udało Ci się zobaczyć i sfotografować (ostrygojad - świetny). Jeżeli tak lubisz morze, pomyśl o Słowińskim Parku Narodowym pod koniec sierpnia. Puste plaże, a w pewnych miejscach odbywa się największe rykowisko, jakie kiedykolwiek udało mi się zobaczyć, a przede wszystkim usłyszeć. PS. Fajnie się czytało!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słowiński PN kiedyś z pewnością odwiedzę, ale chyba nie w tym roku, mimo że ciągnie mnie na rykowisko. Będę się musiała zadowolić tym w swojej okolicy. Też w sumie potrafi być nieźle. Liczba ptaków, które widziałam nad morzem wbrew pozorom nie jest taka wysoka, potrafi być znaaacznie fajniej ;).
      PS. Może i obejrzę, ale recenzje trochę mnie odstraszyły ;).

      Usuń
  3. Świetny wpis, fantastyczne obserwacje i mam teraz bardzo zaostrzony apetyt. Chcę pojechac z mężem nad nasze morze w maju albo czerwcu, przed sezonem i szukam bogatego przyrodniczo miejsca. Poleć proszę mi jakiś miejsce i najlepiej pensjonat czy gdzie nocowaliście. Bedę wdzięczna. Proszę gorąco o maila. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękny post, piękne fotografie i kolejna solidna porcja wiedzy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wydaje mi się, że ludzie nie zwracają uwagi na ptaki bo się na nich nie znają, mewa to mewa i wszystko co z mewą im się kojarzy to mewa. Ewentualnie mewa duża lub mała :D Sama nie znam się na ptakach... lubię na nie patrzeć i słuchać ich głosów. Piękna wyprawa :D Bardzo mi się podobała.
    Jestem świeżo po przeczytaniu postu i jeszcze nad nim myślę :)
    buziaki :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z pewnością fakt, że ktoś nie zna się na ptakach, wpływa na ich postrzeganie przez niego. Tak jak pisałam w poście, niejednokrotnie obserwacje nad morzem prowadziłam wśród wypoczywających ludzi. Niedaleko nich chodził ten niepłochliwy biegus rdzawy. Nie zwracali na niego uwagi, dopiero kiedy ja zaczęłam się nim zachwycać i robić zdjęcia zainteresowali się ptakiem ;). Taka, miła w sumie, historia. Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Piękny, bogaty w obserwacje i refleksje tekst. To prawie jak oglądanie filmu przyrodniczego z ciekawą narracja w tle. Taki tekst wraz ze zdjęciami powinien znaleźć sie w podręczniku przyrody.Masz ogromna wiedzę na temat ptaków i przyrody i cudownie, że sie nią dzielisz, że pokazujesz nam światy, na które zwykle mało kto zwraca uwagę. Brawo, Patrycjo!:-))*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olgo, nie sądziłam, że komuś moja pisanina tak bardzo się spodoba. Dziękuję serdecznie za tyle miłych słów :).

      Usuń
  7. Hello Patricia. Long time no see. You live in a very beautiful part of Europe and I hope that it remains the same with the help pf people like you.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten wpis jest przepiękny. Masz taki talent pisarski. Ponadto część zdjęć we wpisie jest cudowna. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłoby może więcej lepszych, ale wiatr, i te odległości, i mój brak umiejętności... ;) Pozdrawiam również :).

      Usuń
  9. No toś się napisała. Jak dopuściłaś do tego, żeby tak obszerny materiał leżakował na półce jak jakiś film z lat 70-tych, który nie przeszedł cenzury? :) Morze to zawsze wyzwanie ... morze wyzwań, a może jeszcze więcej! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dopuściłam? Napisałam, a potem w sumie przestałam o nim myśleć ;). W sumie niewiele brakowało żeby ten tekst tu się nie pojawił ;).

      Usuń
  10. OMG, Patrycjo, wspaniały post. Świetnie się czytało. Dziewczyno, nie zmarnuj talentu, masz dar pisarski. daj znać jak napiszesz książkę.
    Całuję i serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łucjo, chyba mnie przeceniasz... ;) A tak poważnie, to serdecznie dziękuję za takie słowa. Bardzo, bardzo dziękuję. I miłego dnia :).

      Usuń
  11. Opis bardzo emocjonujący, zdjęcia mało wyraźne, ale przecież wiemy, dlaczego.
    Twoja wiedza o ptakach jest imponująca.
    Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Emocje, które tam przeżyłam, są niezapomniane i to pewnie dlatego :). Dziękuję bardzo!

      Usuń
  12. Piękny tekst. Może i długi, ale przyjemny. Nie czułam zmęczenia, bo zdjęcia między nim też zrobiły swoje. Wszystkiego dobrego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak się zastanawiałam, czy ktoś zdoła przebrnąć przez tak długi post. Cieszę się :).

      Usuń
  13. Wspaniały post.Z morzem kojarzą mi się przede wszystkim mewy i łabędzie,a tu proszę taką różnorodność.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba niewiele jest miejsc bogatszych w ptaki niż właśnie morze, albo bardziej ogólnie - wybrzeże.
      Serdecznie pozdrawiam.

      Usuń
  14. Jesteś niesamowita...Wspaniałe obserwacje, cudne zdjęcia i piękne refleksje. Dziękuję Ci za tę dawkę piękna:))) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tylko przekazuję to piękno, które dostaję od ptaków... :)

      Usuń
  15. Zatęskniłam za morzem. Kiedy tam byłam? Ach jak bym chciała wyjechać. Niestety nie zdarzy się to szybko. Czekam więc na Twoje wędrówki
    Pozdrawiam letnimi chwilami, które są niestety ulotne jak motyle

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życzę Ci jak najszybszego wyjazdu nad morze. Widzę, że nie tylko ja je kocham. Również bardzo ciepło pozdrawiam.

      Usuń
  16. Aż zastęskniłam za morzem - co prawda byłam wczoraj na jeden dzień w Trójmieście, ale dla mnie "prawdziwe" morze jest w niewielkich miejscowościach, gdzie nie ma zbyt wielu ludzi i da się w pełni odczuć klimat tego miejsca. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam takie wrażenie, że akurat nad morzem to im mniej ludzi, tym lepiej. W zgiełku panującym na zatłoczonej plaży nie widać jego piękna, nie mówiąc już o rzadszych ptakach. Miłego dnia!

      Usuń

Prześlij komentarz

Daj o sobie znać! Twoje komentarze - zawsze na nie odpowiadam - bądź zaznaczenie aktywności na moim blogu w inny sposób zawsze będą mile widziane. Staram się odwiedzić wszystkich moich czytelników, a na większości ich blogów pozostaję na dłużej. Nie lubię jednak reklam na siłę - komentuj, jeśli faktycznie podoba Ci się to, co piszę.

Miłego dnia!