Z wizytą w ptasim przedszkolu

Lubię w marzeniach przenosić się do utopijnej krainy, w której słońce świeci i człowiekowi, i zwierzętom. Przyroda roztacza tam swój delikatny czar, przyjaźnie obejmując liśćmi najróżniejszych roślin części krajobrazu wzniesione ludzką ręką. Biegnę - i czuję, jak słoneczny żar odbijający się od ziemi miesza się z zapachem wody, tej prawdziwej wody z czystego jeziora.Wszystkie komórki mojego ciała odbierają wyraźnie klimat tworzący się w powietrzu za sprawą tych pozornie mało istotnych czynników. Wokół mnie krążą opalizujące klejnoty ważek, gdzieś dalej skaczą przestraszone żaby. Czemu się boją? Nie powinny. Patrzę w oczy perkozowi - a może to on patrzy w moje oczy? - i tak trwamy, przeżywamy ulotne chwile w pięknej symbiozie.

Ale ta utopia istnieje. I nazywa się jezioro Zgorzała.





Ciężko mi zacząć pisanie o tym miejscu. Boję się, że moje umiejętności literackie nie pozwolą na wierne odtworzenie słowem piękna tego podwarszawskiego kompleksu stawów. Tym bardziej, że jest to piękno ukryte przed oczyma przeciętnego człowieka. Bo żeby zobaczyć to prawdziwe, urokliwe oblicze Zgorzały, trzeba nauczyć się nie wyrabiać sobie opinii na podstawie pierwszego wrażenia. Na pierwszy rzut oka bowiem owo jezioro wygląda tylko na niepozorny zbiornik wodny, miejsce odpoczynku ludzi z miasta. Dlatego trzeba patrzeć tam na to, co naprawdę ważne. Na przyrodę. Szczególnie na ptaki.

Pełno ludzi - wędkarze, rowerzyści, biegacze, rodziny z dziećmi, które przyjechały tu na weekend w otoczeniu natury. Śmieszki (Chroicocephalus ridibundus) są na tyle łaskawe, że pozwalają im wszystkim wkraczać na teren swego królestwa. Ale krzyki tych mew, bezustannie krążących w powietrzu nad swoją wysepką na jeziorze, wyraźnie przypominają, że przekroczenie granicy ich kolonii - podejście zbyt blisko gniazd, jaj i piskląt - może być surowo ukarane. Z tym, że nikt, oprócz obrączkarzy, tego nie robi. Mewy najwyraźniej o tym wiedzą i spokojnie wysiadują ukryte wśród roślin, nie zwracając uwagi na ludzi na brzegu.

Perkozy, podnosząc wysoko głowy, dryfują po spokojnej wodzie niczym na pokazie mody. Mają co prezentować, (oczywiście wspaniałe pióra), ale mają i z kim konkurować. Są tutaj trzy gatunki - perkozy dwuczube (Podiceps cristatus), rdzawoszyje (P. grisegena) i zauszniki (P. nigricollis) - to te z niepokojąco krwiście czerwonymi oczami. Każdy z nich jest piękny na swój sposób i ciężko wybrać prawdziwego mistrza stylu. Ale można to zrobić, bo perkozy łatwo podziwiać tu z bliska - podpływają do brzegu, mając do ludzi raczej obojętny stosunek.

Oglądając takie cuda, można zapomnieć o pospolitszych, choć równie ciekawych ptakach jeziora. O trzciniakach (Acrocephalus arundinaceus), swoją charakterystyczną piosenką zapewniających muzyczne tło miejscu. O cierniówkach (Sylvia communis) które dzielnie im w tym pomagają. O krzyżówkach (Anas platyrhynchos), łabędziach niemych (Cygnus olor), łyskach (Fulica atra), kokoszkach (Gallinula chloropus)... Przy odrobinie szczęścia można także spotkać na Zgorzale dwóch kuzynów - czaple: bąka (Botaurus stellaris), który odzywał się tu w kwietniu, oraz kolorowego, wielkości gołębia bączka (Ixobrychus minutus). Ten pewnie jest tutaj lęgowy, tak jak na wielu innych, małych, warszawskich jeziorach. W okolicy stolicy wspomniany gatunek ma się całkiem dobrze.

Czyż to nie niezwykle miejsce?

Powiem szczerze, że choć uwielbiam obcować z dziką naturą i zwykle najchętniej wyjeżdżam tam, gdzie nie spotykam tak wielu ludzi, to odwiedzanie jeziora Zgorzały ma dla mnie szczególny, emocjonalny wymiar. To tutaj mogę zobaczyć z bliska, jak wygląda kolonia mew, tutaj spotkać oswojone z ludźmi perkozy. I podczas obserwacji mam spokojne serce, bo wiem, że moja obecność praktycznie w ogóle zwierzętom nie przeszkadza. To wspaniała świadomość.

Ptaki zamieszkujące jezioro nie są dla mnie po prostu "gatunkami, którym udało się przystosować do życia w bliskiej obecności człowieka" choć z pewnością można tak o nich powiedzieć. Ja uważam je za coś więcej - za prawdziwych Zwycięzców, umiejących przetrwać w zupełnie nowych, dyktowanych przez cywilizację warunkach. Dlaczego akurat "Zwycięzców"? Są dwa powody. Po pierwsze, nauczenie się życia obok ludzi wcale nie jest takie proste dla dzikich zwierząt, stąd mój uzasadniony podziw dla tych, którym się udało. Po drugie - w obliczu obecnego zanikania pierwotnych ekosystemów bogatych w najróżniejsze gatunki być może za jakiś czas na Ziemi będą egzystować wyłącznie te stworzenia, które w porę pogodziły się z rozwojem cywilizacji, tak jak ptaki jeziora Zgorzały... Wtedy będą one Zwycięzcami.

Na jeziorze Zgorzała byłam w tym roku dwa razy. W tamtym roku - jeden. I dzisiejsza wizyta była dla mnie szczególnie przyjemną - na stawach widziałam ni mniej, ni więcej, tylko ptasie przedszkole! Pełno młodych piskląt, które w przyszłości, gdy dorosną, zasilą lokalną, warszawską populację. To wspaniałe uczucie patrzeć na te maluchy, w myślach cieszyć się z sukcesu lęgowego ich rodziców. Zapraszam Was na spacer!



Na początku patrzyłam na łyski (Fulica atra). Po stawie pływał dorosły ptak otoczony żebrzącymi o jedzenie pisklakami. Co ciekawe, z krótkiej obserwacji wywnioskowałam, że karmił tylko jedno młode, a parę innych przeganiał, wręcz dziobał. Wiem, że łyski potrafią nawet topić swoje pisklęta, ale nie myślałam, ze potrafią pałać agresją także do wyrośniętych już młodych. Może ten osobnik odganiał pisklęta, bo - zwyczajnie - nie były jego? Albo w ten brutalny sposób mówił im "Koniec dokarmiania, nauczcie się żyć samodzielnie"!


Mamo daj jeść!


Faktycznie - pisklęta łyski były (tak samo jak przedstawione tu pisklęta innych gatunków) już w takim wieku, że nie potrzebowały ciągłej matczynej opieki. Część starała się sama eksplorować świat.








Tak to wyglądało - młode łyski urzędowały w różnych miejscach, tylko czasem wszystkie podpływały do rodzica.


A na pomoście stały śmieszki (Chroicocephalus ridibundus). To ich ukochana miejscówka.




Na prawo patrz!



Na wodzie natomiast można było zauważyć młode mewy.


Ta śmieszka wykluła się w tym roku, ale (raczej) jest już w pełni lotna...


...A ta to jeszcze dzieciuch. Ale samodzielny dzieciuch.


Perkoz dwuczuby (Podiceps cristatus) miał kilka piskląt. Większość jednak pływała już sama po stawie, tylko dwójka trzymała się blisko mamusi (bądź tatusia).




Gdzie nie poszłam, wszędzie towarzyszyły mi łyski (Fulica atra).


Prośba o karmienie. Spotkała się z odzewem.




Krzyżówki (Anas platyrhynchos) też tu się lęgną (a gdzie tego nie robią). Ta mamusia miała piątkę dzieci, na fotografii zatem nie widać całej rodziny.



Niespodziewanie z trzcin wypłynęły trzy "brzydkie kaczątka" (Cygnus olor).




Szłam sobie brzegiem stawu, patrząc na to wszystko, aż tu nagle spotkała mnie niespodzianka. Udało mi się zobaczyć...


…dwa pisklęta perkoza rdzawoszyjego (Podiceps grisegena),


i ich śpiącego opiekuna :).


Później, trochę dalej, obserwowałam parę tych perkozów ukrytą w trzcinach. Jeden z rodziców nadzorował młode, a drugi cały czas nurkował, szukając pod wodą pożywienia dla rodziny.



Obok nich przebywało to cudeńko. Chyba po prostu młoda łyska (Fulica atra).




A tu - jej jeszcze młodsza koleżanka ;).


Mewy były wszędzie. Kołowały w powietrzu, pływały po wodzie, siadały na drzewach i na pomostach.




Całe zgromadzenie. Dorosłych i młodych.


Jedyne, czego podczas wyprawy nie udało mi się zrobić, to ładnie sfotografować kultowych dla tego miejsca zauszników (Podiceps nigricollis). Mój kochany aparat postanowił wtedy właśnie, gdy je wypatrzyłam, odmówić współpracy. Cóż - ptaki tak czy siak pływały bardzo daleko od brzegu.


Nie do końca jestem pewna, co to, ale chyba właśnie zausznik. Nieciekawy z wyglądu, pewnie dlatego, że młody.


Mogę jednak pokazać fotografie zauszników, które wykonałam na Zgorzale jakiś czas temu. Teraz te ptaki wodzą pisklęta po jeziorze, wtedy dopiero planowały przyszłe lęgi.


Prezentuje swe wdzięki.






PS. Zausznik to bardzo groźny perkoz. Baaardzo. Ponoć po oczach to widać. ;)


Warszawiacy! Jeśli lubicie spędzać wolne dni niedaleko stolicy, ale w otoczeniu pięknej, przyjaznej człowiekowi przyrody - Zgorzała jest naprawdę ciekawym miejscem do odwiedzenia. Jeśli jeszcze nie mieliście okazji - to spróbujcie takiej formy wypoczynku. Popatrzcie w oczy perkozom (nawet zausznikowi), posłuchajcie wrzasku śmieszek i pozachwycajcie się pisklętami łysek. Wypatrujcie bączka, bo czasami wyfruwa z trzcin i można go wtedy podziwiać w całej okazałości. Pokochacie taki relaks. Jego nie da się nie pokochać ;).


Zausznik informuje, że to już koniec postu.

Pozdrawiam!

Komentarze

  1. Brawo! Fajnie napisane, kapitalne zdjęcia z młodymi i w ogóle czuć Twoją sympatię do tego miejsca. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi to słyszeć :). Dzięki i również pozdrawiam!

      Usuń
  2. Och Patrycjo!
    Pokazałaś nam zjawiskowe miejsce. Przepiękne zdjęcia wodnego ptactwa.
    Zazdroszczę Ci łazikowania po tych wszystkich szuwarach.
    Wyszłam na moment do ogrodu i kolejny już raz złapałam kleszcza. Wychodzę do ogrodu skropiona jak drogeria a mimo to codziennie przynoszę to paskudztwo.
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łazikować po szuwarach każdy może. Nie wiem, czy na świecie jest lepszy sposób na spędzenie wolnego czasu ;).
      Współczuję Ci takich przebojów z kleszczami. Mnie one chyba nie lubią, bo mimo częstych wizyt w terenie nigdy nie miałam. Oby się to nie zmieniło... Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  3. Podziwiam Twoją wiedzę Patrycjo i Twoją wrażliwość. Dostrzegasz piękno i potrafisz mu się pozwolić poprowadzić w niezwykłe miejsca. Zagłębiłam się w lekturę " po uszy"- dziękuję Ci za to.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basiu, powiem szczerze, że długo patrzyłam na mój tekst przed wysłaniem i zastanawiałam się, czy jest wystarczająco ciekawy i przystępnie napisany. Zawsze mam takie wątpliwości, dlatego tym bardziej cieszę się z Twoich słów. Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Twoje teksty są świetne i łatwe nawet dla laików tej dziedziny!

      Usuń
    3. Dziękuję, tak mi miło... :)

      Usuń
  4. Kolejna świetna relacja - gratuluję i zazdroszczę takiego miejsca w pobliżu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż tak blisko to ono nie jest, niestety. Ale - jaka długa by nie była podróż do niego - warto :).

      Usuń
  5. Świetne miejsce i super obserwacje! :) Zausznik robi wrażenie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :). W poście pisałam, że ciężko jest wytypować najpiękniejszego z polskich perkozów, ale gdyby ktoś kazał mi teraz, szybko zdecydować, chyba wybrałabym zausznika. Śliczny jest jeszcze perkoz rogaty, ale jego ciężko zobaczyć w Polsce w godowym upierzeniu ;).

      Usuń
  6. No proszę! Niby Warszawa, a tyle dobra:) Przyznam szczerze, że nie znam drugiego takiego miejsca, gdzie można by spotkać tyle gatunków perkozów, a zwłaszcza zausznika. Mam tylko nadzieję, że po Twoim poście nie zwali się tam cała warszawska społeczność:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet gdyby się zwaliła - tamtejsze ptaki są tak obyte z ludźmi, że pewnie nie zrobiłoby im to żadnej różnicy ;). Zresztą gdyby było inaczej, nie zapraszałabym nad to jezioro tak otwarcie na blogu ;).

      Co do ilości gatunków perkozów - to łącznie cztery, bo ponoć był tam jeszcze perkozek widywany - nie wiem, czy lęgowy. Biorąc pod uwagę fakt, że Zgorzała to mały zbiornik wodny, taki wynik naprawdę ciężko pobić.

      Warszawa to wbrew pozorom bogate przyrodniczo miejsce, nie tylko dzięki Wiśle... Ale myślę, że o tym wiesz :).

      Usuń
  7. Wspaniała fotorelacja! Piszesz naprawdę ciekawie i z pasją. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiesz co, przez tych kilka miesięcy Twojej nieobecności zastanawiałam się, czego brakuje mi w tym naszym blogowym świecie. A teraz kiedy wróciłaś już wiem czego - tej niezwykłej wrażliwości na ptasi świat i tej wręcz encyklopedycznej wiedzy... Wspaniale że już jesteś

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karolino, nie wiem nawet, jak odpisać na Twój komentarz, żeby te słowa wyrażały taką wdzięczność i radość jaką czuję w sercu...

      Usuń
  9. Świat widziany Twoimi oczami musi być piękny. Czytałam, oglądałam piękne zdjęcia i starałam się wyobrażać sobie wszystko, nawet dźwięki, zapach wody. Pewnie widzisz to, co jest nie dla wielu tak oczywiste, wręcz już nie widoczne. Bardzo piękny post, cieszę się, że spędziłaś tak miło czas. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnieszko, to niesamowite uczucie wiedzieć, że komuś podobał się mój post. Dziękuję Ci za to :).

      Usuń
  10. Wspaniałe zdjęcia ptactwa wodnego oraz Twoje obserwacje. Cieszę się, że są jeszcze miejsca niezniszczone przez człowieka, gdzie zwierzęta mogą czuć się bezpiecznie. Bardzo przyjemnie jest poobserwować maluchy i ich mamy.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że obserwacje młodych, ciekawych świata ptaków należą do najprzyjemniejszych ;). Pozdrawiam!

      Usuń
  11. Bardzo spodobał mi się początek Twojego wpisu, rozmarzyłam się :).

    Pięknie nam opisałaś dane gatunki :).

    Nie dziwię się, że tak podoba Ci się, to miejsce, bo dla takiego fascynata ptactwem było tam istne bogactwo gatunków :).

    Piękne zdjęcia zrobiłaś i oglądało się je z wielką przyjemnością :).

    Oczy Zausznika trochę przerażające.
    Spodobały mi się nazwy ptaków takie jak Śmieszki, a rozbroiły mnie Bąk i Bączek hihi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Patrycja jeśli chodzi o zwrot „add your link”, to jest on stosowany w aplikacji InLinkz.
      Jak wiesz prowadzę zabawę blogową w haftowanie bombek przez cały rok i żeby nie szukać po wszystkich uczestniczkach zabawy czy wstawiły już odpowiedniego posta, to one linkuję swoje u mnie :).
      Add your link oznacza - dodaj swój link :).

      Usuń
    2. Dziękuję Ci za tyle ciepłych słów. Oczy zausznika z pewnością zapadają w pamięć temu, kto je widział ;). ALe to piękny ptak.

      PS Z opcją "add your link" nigdy się jeszcze nie spotkałam na blogach i stąd moje pytanie. Ciekawa możliwość :).

      Usuń
  12. Jak miło pooglądać zdjęcia ptaków. Ostatnio jakoś tak bardziej mnie ciągnie do zdjęć dzikiej przyrody (nawet sobie kupiłam dla niej dłuższy obiektyw), chyba fotografia portretowa mi sięsię trochę przejadła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Weroniko, już sobie wyobrażam, jakie wspaniałe zdjęcia przyrody mogłyby w ten sposób powstać. Jeśli zaczniesz je robić naprawdę - to pokazuj je też na blogu, będę czekać! Pozdrawiam.

      Usuń
  13. Bałabym się brodzić w takich chaszczach, bo a nuż coś by wypełzło.
    Gdy bywałam na obozach harcerskich, oczywiście nad jeziorami, to podziwiałam ptaki, które tam pływały.
    Oby tylko ludzie przebywający nad jeziorami nie straszyli ptaków, bo nigdy nie wiadomo, co komu przyjdzie do głowy.
    Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, to nie są chaszcze ;). Zgorzała jest porządnym i cywilizowanym jeziorem, zaopatrzonym w kładki, ścieżki spacerowe, a na dodatek blisko jest orlik i plac zabaw dla dzieci. Czasem się zastanawiam, jak takie mnóstwo gatunków ptaków potrafi żyć w tym miejscu. Pozdrawiam!

      Usuń
  14. Z prawdziwą przyjemnością odwiedziłam z Tobą to piękne miejsce. Muszę koniecznie polecić Twój blog miłośniczce ptaków. Mieszka w Warszawie, może się nad jezioro wybierze.

    OdpowiedzUsuń
  15. Niepotrzebnie się martwiłaś o swoje zdolności literackie, bo pięknie opisałaś to miejsce. Mały skryty raj dla ptasich rodzin. Te maleństwa są śliczne - mam nadzieję, że będą dorastać bezpiecznie i szczęśliwie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, dziękuję za odwiedziny i komentarz! Ja też liczę na to, że wszystkie pisklęta bez przeszkód będą miały szansę dorosnąć. Świat niestety nie jest zbyt bezpieczny dla takich maluchów...

      Usuń
  16. Fantastyczny wpis. Natura zawsze znajdzie sposób. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  17. Mewy najlepsze.
    -Ty ziomuś, patrz, chleb do wody wrzucają!! :-)
    -Gdzie?
    -Na prawo!
    Super foty

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Daj o sobie znać! Twoje komentarze - zawsze na nie odpowiadam - bądź zaznaczenie aktywności na moim blogu w inny sposób zawsze będą mile widziane. Staram się odwiedzić wszystkich moich czytelników, a na większości ich blogów pozostaję na dłużej. Nie lubię jednak reklam na siłę - komentuj, jeśli faktycznie podoba Ci się to, co piszę.

Miłego dnia!