Dzienniki z Porto
Miasto nocą z okna samolotu to zdecydowanie jeden z najpiękniejszych widoków, jaki może nam zaoferować współczesny transport. Patrzysz przez szybę - i wydaje ci się, jakby wszystkie konstelacje gwiazd zstąpiły nagle na ziemię pod tobą, okrywając ją jasnym kobiercem, który skrzy się i migocze według swego własnego rytmu. Złote światełka układają się w krajobrazy, co bardzo dokładnie widać z wysokości. Tu jest ich wielkie skupisko. Tutaj natomiast - kilka rozrzuconych obok siebie świecących plamek. A tam - droga, wijąca się gdzieś w dal, do nieznanego celu... Kobierzec złotych gwiazd. Można się zatracić w takim widoku.
Jeśli samolot przybliży się nieco bardziej do powierzchni, zaczynasz na niej dostrzegać, oprócz świata gwiazd, niezwykły świat miniatur. Widzisz maleńkie samochodziki, pędzące po drogach zupełnie tak samo jak sterowane zabawki. Okrążają, a potem mijają budynki, które nieznana ręka wycięła chyba z tektury i pomalowała na milion kolorów. Ale najpiękniejszy jest most rzeźbiony w glinie, przerzucony ponad taflą rzeki... Zaraz, zaraz, coś jest nie tak! Domniemane gwiazdy oraz miniatury zaczynają niespodziewanie rosnąć z sekundy na sekundę, nabierając coraz bardziej realistycznych kształtów. Tracą baśniową otoczkę, z ciał niebieskich przeobrażają się w lampy uliczne, z uroczych figurek - w prawdziwe pojazdy i budynki. Wreszcie, gdy czujesz uderzenie kół samolotu o powierzchnię, nieodwołalnie i definitywnie wracasz ze świata wyobraźni tam, skąd pochodzisz - do ziemi. Ale, przy całym swym pięknie, obcej. Portugalskiej ziemi.
Dlaczego wybraliśmy akurat Porto? Dobre pytanie. Wysłał nas tam chyba po prostu splot pomyślnych zdarzeń - przede wszystkim znalezienie świetnego pokoju oraz lotów w czasie, który nas interesował. Z dzisiejszej perspektywy, siedząc w domu i pisząc te słowa, mogę z całą pewnością powiedzieć, że była to wspaniała decyzja. Zakochałam się w tym mieście, w klimatach słonecznego południa, jak chyba większość osób, które miało okazję kiedykolwiek je odwiedzić. Takie kraje po prostu przyciągają jak magnes - ciepłem, kolorami, bogatą kulturą oraz krajobrazami. Są jednym ze skarbów tej ziemi.
Podziwiajcie to, co i myśmy podziwiali...
Podziwiajcie to, co i myśmy podziwiali...
Naszą przygodę w Porto rozpoczęliśmy od niezwykłego spaceru wzdłuż rzeki będącej sercem miasta - Douro. Na stromych, skalistych brzegach doliny tejże rzeki rozciągają się nieprzerwane rzędy portugalskich budynków ubranych w drzewa i kwiaty. O każdej porze huczy tu bujne życie. Wybrzeżem chodzą tłumy ludzi, licznie jeżdżą samochody, jest nawet kolejka górska oraz możliwość przelotu helikopterem! Na każdym kroku czuć tutaj specyficzny, śródziemnomorski* klimat, który urzeka wielu ludzi wschodu - a ja pod tym względem nie jestem wyjątkiem...
Na świecie nie ma jednak miejsc idealnych. Porto, które zwiedzaliśmy, miało jedną, aczkolwiek znaczącą wadę - było tu po prostu za gorąco. A my podczas największego upału próbowaliśmy przejść pieszo z centrum miasta aż do ujścia Douro... Nie, nie było to dobre posunięcie - po jakimś czasie zaczęliśmy tracić energię do wędrówki w spiekocie. Humoru nie poprawiło mi nawet spotkanie z mewą czarnogłową (Larus melanocephalus).
Bo to chyba czarnogłowa właśnie. Ewentualnie jestem głupia i nie umiem rozpoznawać mew.
Spotkaliśmy też taką wróblicę (Passer domesticus). Chciała wykąpać się w piasku, później jednak zrezygnowała z tego pomysłu - z drzew wołało ją kilka jej młodych. Przynajmniej tak mi się wydaje.
Resztkami sił dowlekliśmy się do jakichś ławek przy mostkach otaczających rzekę. Nagle czujnie zastrzygłam uszami - usłyszałam bowiem, pierwszy raz od długiego już czasu, śpiew ptasi. U nas te zwierzęta raczej już milczą, natomiast w Portugalii najwyraźniej nadal czują wiosnę i beztrosko koncertują. Nawet upał im nie przeszkadza. No dobrze, ale co to za gatunek? Śpiew przypominał nieco naszą kapturkę (Sylvia atracapilla), ptaszek jednak kończył zwrotkę w zupełnie inny sposób, niż robią to jego polscy kuzyni. Po namyśle uznałam, ze być może jest to faktycznie zwykła kapturka, która odzywa się po prostu w innym dialekcie. Tak, nawet ptaki mają swoje własne "języki, dialekty, gwary" które różnią się w zależności od regionu. Wraz z tajemniczą pokrzewką śpiewał także strzyżyk (Troglodytes troglodytes) i także używał nieznanego mi wcześniej akcentu.
Stąd odzywały się ptaki.
Koniec naszej wyprawy na szczęście był już blisko. Zaraz, kilkadziesiąt metrów dalej otworzył się przed nami wspaniały widok rzeki oddającej swe wody dla oceanu... Byliśmy w Ujściu Douro. Chłonęliśmy niesamowite widoki... Przybyłam tu jednak w nieco konkretniejszym celu.
Nareszcie na miejscu!
Jak mogliście się spodziewać, konkretniejszy cel to ptaki. Tutaj właśnie, gdzie ocean oraz rzeka łączą się, znajduje się wyjątkowy rezerwat - rezerwat Ujścia Douro**. Właściwie są dwie możliwości popatrzenia w tym miejscu na zwierzęta - można albo po prostu przeglądać łachy rzeczne widoczne z miejskiej części wybrzeża, albo wejść na ogrodzony teren rezerwatu, który obejmuje porośnięty niską roślinnością teren otwarty, kładki oraz budki obserwacyjne. Dziś wybrałam tę pierwszą opcję. Spokojnie, siedząc na ławeczce między spacerującymi ludźmi, upajałam się krajobrazem.
A było na co patrzeć. Ujście Douro naprawdę obfituje w ptaki, jesienią pewnie w ogóle najlepiej byłoby się stąd nie ruszać. Mimo że wokół chodzą tłumy turystów i nie tylko, pływają łodzie, jeżdżą samochody, dzikie życie wprost kwitnie. Ono samo jest najlepszym świadectwem tego, że przyroda i człowiek nawet w mieście mogą żyć w pięknej, bliskiej relacji.
Na piaskowych wyspach odpoczywały wielkie stada mew. Grzały się w słońcu, by czasem nagle zerwać się w powietrze i w synchronicznym locie zatoczyć koło pod samym niebem. Między nimi natomiast lawirowały małe biegusy (Calidris spp.) oraz brodźce piskliwe (Actitis hypoleucos). Jak zwykle, zajęte tylko bieganiem oraz pożeraniem wszystkiego, co nawinie się pod dziób. One rzadko robią inne rzeczy :). Wspomnę może jeszcze o sieweczce (Charadrius sp.). Jednak ptaszyna ta, podobnie jak wcześniej wymienione gatunki, nie była dla nas zbyt ciekawa...
Wycinek z mewich stad.
Piskliwiec (Actitis hypoleucos) biorący kąpiel.
Moją uwagę skupiałam bowiem na egzotycznych dla Polaka ptakach, które ciężko spotkać w naszym kraju. czyli - w tym przypadku - na czaplach nadobnych (Egretta garzetta). Wysmukłe i dystyngowane, z eteryczną mgiełką ozdobnych piór wokół ciała wydały mi się jednym z największych cudów tego dnia. Jedna z czapli podeszła do nas blisko, przekrzywiła głowę i przyjrzała się z uwagą tym, którzy zakłócają spokój wszystkiemu żyjącemu tutaj ptactwu. Wtedy jej nadobność nagle znikła - zobaczyłam oczy, które patrzyły na mnie z dezaprobatą, a nawet lekką wyższością. Cóż, zawsze mi się zdawało, że czaple nie mają zbyt przyjaznego "charakteru".
Tu ładnie widać mgiełkę z piór.
"I powiadasz, że po co tu przyszliście? Obserwować? Stalkerzy, czy co?"
Siedziałam, a wokół mnie były ptaki skąpane w promieniach złotego słońca. W oddali płynął któryś z kolei statek z wycieczkowiczami, zewsząd dochodziły ciche odgłosy rozmów po portugalsku, Douro szumiała spokojnie... To są jedne z tych idealnych chwil, które chcielibyśmy zatrzymać, by już na wieczność trwały. Skupiłam wzrok na stadzie mew - i zapomniałam o wszystkim.
"I powiadasz, że po co tu przyszliście? Obserwować? Stalkerzy, czy co?"
Siedziałam, a wokół mnie były ptaki skąpane w promieniach złotego słońca. W oddali płynął któryś z kolei statek z wycieczkowiczami, zewsząd dochodziły ciche odgłosy rozmów po portugalsku, Douro szumiała spokojnie... To są jedne z tych idealnych chwil, które chcielibyśmy zatrzymać, by już na wieczność trwały. Skupiłam wzrok na stadzie mew - i zapomniałam o wszystkim.
Potem była tylko jeszcze wizyta w kościele św. Franciszka, który - dosłownie - ma wnętrze całe ze złota. Robi nieopisane wrażenie - aż ciężko uwierzyć, że te wszystkie elementy wystroju, wyrzeźbione w najpiękniejsze kształty, mogła kiedykolwiek stworzyć ludzka ręka. Kościół w półmroku wydawał się czymś z baśni. Na pewno nierealnym.
***
To dopiero, moi drodzy, pierwsza część opowieści o Porto. Będą jeszcze dwie, tak już sobie wyliczyłam. Mam nadzieję, że choć trochę udało mi się w tekście przybliżyć moje odczucia na temat tego miasta...
*Teoretycznie Portugalia nie należy do krajów śródziemnomorskich. Ale czuć było taki klimat, co ja poradzę?
**W internetach najłatwiej wyszukać pod hasłem "Nature Reserve Douro Estuary".
Przepiękny ptasi raj, a fotka z samolotu to bajka i Twoje wrażenie niesamowicie pięknie przekazane nam, którzy o Portugalii marzymy.
OdpowiedzUsuńMarzenia się spełniają, więc tego wam życzę!
UsuńNiesamowity wpis,lubię Porto ♥
OdpowiedzUsuńTam można poczuć się jak w raju... wspaniały klimat! Pozdrawiam serdecznie! :)
OdpowiedzUsuńSuper zdjęcie z samolotu :).
OdpowiedzUsuńJa nigdy nie leciałam i nie polecę. Panicznie się boję :).
Super zdjęcia nam pokazałaś. Piękne ujęcia ptaków :).
Z ciekawością czekam na kolejne relacje :).
Porto z ptasiej perspektywy, podoba mi się :)
OdpowiedzUsuńJak tam pięknie. Jestem pod wrażeniem piękna naszego globu.
OdpowiedzUsuńNie, nie, nie... latanie nie dla mnie, zostawiam to pięknym obiektom Twoich obserwacji i zdjęć. Widzę, że wszędzie znajdziesz ciekawe gatunki.
OdpowiedzUsuńPierwszy (chyba) raz widzę relację z wakacji w ciepłym kraju ze zdjęciami ptaków. Zwykle ludzie pokazują palmy i siebie na plaży. Tak swoją drogą, kiedyś odwiedziłem wiele greckich wysp i były całkowicie bezptasie, więc tym bardziej się dziwię i podziwiam:) Czekam na ciąg dalszy:)
OdpowiedzUsuńA przecież to właśnie w tych tzw. ciepłych krajach my, Polacy, mamy szansę na niewidziane wcześniej gatunki. Jeszcze o kilku ciekawostkach napiszę.
UsuńTak, jak napisałem, ja trafiałem prawie wyłącznie na ptasie pustynie. Wyjątkiem była Wenezuela, ale tam nie miałem teleobiektywu, więc pozostała tylko obserwacja:)
UsuńTak, samolot daje nam niezapomniane odczucia gdy spojrzymy przez okienko. Szczególnie nocą gdy jest dobra widoczność. Magiczny jest świat. Widać to a Twoim zdjęciu, nie tylko miasta ale i ptaków! Co za raj! Miałaś wspaniałą wyprawę:)
OdpowiedzUsuńDlatego bardzo lubię latać nocą. Mieliśmy szczęście, bo dobra pogoda była akurat. Światem można się zachwycić w każdym miejscu, odkąd tego się nauczyłam każda wycieczka jest dla mnie przeżyciem. Dziękuję!
UsuńSuper wycieczka :) Nigdy nie leciałam jeszcze samolotem, bo podróżujemy głownie lądem :D Trochę się boję, bo kiedyś trzeba będzie się przełamać :) Widok na pewno zapiera dech. A upał w czasie podróżowania potrafi dać się we znaki..
OdpowiedzUsuńWspaniale zdjecie z samolotu. Cudowną miałaś wyprawę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Świetne zdjęcia! Bardzo mi się podobają :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! wy-stardoll.blogspot.com
I nawet w Porto znalazłaś ciekawe gatunki ptaków. Pięknie! Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńDzięki za wspaniałą wycieczkę. Dla takich chwil i widoków warto żyć.
OdpowiedzUsuńDziękuję wszystkim za ciepłe słowa. Porto było zdecydowanie jednym z piękniejszych miejsc, jakie odwiedziłam, nadal wracam do niego w myślach i chyba prędko nie skończę :). Tym właśnie pięknem chciałam się podzielić - to była intencja stworzenia tego postu, może nieco zbyt patetycznego.
OdpowiedzUsuńPS. Nie bójcie się latać samolotem, toż to najwygodniejszy sposób podróżowania ;).
Jakie przepiękne miejsca. Ja też chciałabym odwiedzić Portugalię. Dobrze, że zrobiłaś zdjęcia dla ptaków, wpis dzięki temu jeszcze ciekawszy. :)
OdpowiedzUsuńWitaj jeszcze sierpniowo
OdpowiedzUsuńJak zawsze dziękuję, że znowu do mnie ciepłe słowo przesłałaś. To mnie rozgrzało wewnętrznie. Tak, za oknem lato, a mi było to potrzebne.
Jednak Twój wpis wywołał tęsknotę. Zazwyczaj o też porze pakowałam walizkę i wyruszałam w wędrówkę po moich ukochanych praskich uliczkach. Czasem przysiadałam też na brzegu rzeki, aby podziwiać piękno, co prawda nie tak pieknych ptaków jak Twoje, ale zawsze... Niestety w tym roku będzie inaczej. Zostaję w domu. Po długim czasie wyszłam zza zakrętu i nie mogę teraz zrobić przerwy w mojej wędrówce.
Ciesz się życiem i podążaj ze mną prostą drogą bez zakrętów.
Pozdrawiam końcówką sierpnia
Ja odpowiadam już wrześniowo... Wiem, czym dla wrażliwego na piękno świata człowieka jest podróżowanie, dlatego rozumiem tęsknotę. Jednak ciepłe dni się jeszcze nie kończą, więc mam nadzieję, że wkrótce wrócisz do miasta, o którym marzysz. Bo właściwie do ukochanych miejsc nie wyjeżdżamy, tylko wracamy, choćbyśmy mieszkali na drugim końcu świata.
UsuńPorto widziane w zupełnie inny sposób bardzo nam się podoba :) Czekamy na kolejne częsci, pozdrowienia :)
OdpowiedzUsuńWitaj Droga Patrycjo!
OdpowiedzUsuńPiękna jest Twoja relacja z Porto! To miasto mnie również zachwyciło.
Muszę też odszukać swoje zdjęcia. Jest ich niewiele ponieważ większość utraciłam przez wirusa.
Serdecznie pozdrawiam:)
W takim razie serdecznie współczuję. Wiem, jaką wartość mają takie zdjęcia... Mam nadzieję, że najcenniejsze dla Ciebie jednak się zachowały.
UsuńPrzeczytałam Twój dziennik z Porto od końca ;-) To rzeczywiście bardzo piękne, urokliwe miasto.
OdpowiedzUsuńI te ptaki...im częściej, tu, do Ciebie zaglądam, zdaję sobie sprawę z braku wiedzy a nawet pewnej ignorancji w tym temacie. Czytam, oglądam.. może wiosną zacznę odróżniać ;-)
Ale mi się miło zrobiło :). Jeśli mój blog ci się do czegoś przyda, to super!
Usuń