Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2016

Podsumowanie roku...

Już za kilka godzin będziemy witać Nowy, 2017 Rok. To czas podsumowań i nowych postanowień. Czas, w którym styka się ze sobą przeszłość i przyszłość. Rok 2016 był rokiem, który przynosił zarówno radości, jak i smutki. Zresztą, jest tak chyba zawsze.... Na światowej arenie byliśmy świadkami wielu ważnych wydarzeń - zarówno pozytywnych, jak i negatywnych. Gdyby jednak ktoś zapytał mnie, jaki ten rok był dla mnie osobiście, odpowiedziałabym, że dobry. Dobry rok. Bo między innymi właśnie teraz nastąpił przełom w mojej ptasiarskiej pasji. Gatunki, które kiedyś ledwie kojarzyłam z wyglądu, dziś są dla mnie jak dobrzy przyjaciele. Co prawda, większości jeszcze na oczy nie widziałam, ale z tym są związane moje noworoczne postanowienia :).  W tym roku założyłam tego bloga.  No dobrze, ale przedstawiam moją roczną listę - ze 133 pozycjami. Liczba gatunków, jak liczba (ode mnie nie można wiele wymagać ;) ), ale osobiście dumna z niej jestem, bo przedstawia wszystki

Łuszczakowanie!

Obraz
Witajcie! Dzisiejszym postem postaram się  podsumować to, co się u mnie ostatnio działo w kwestii ptaków dzikich. Nie jeździłam niestety gdzieś dalej na obserwacje, za to ciągle oblatywałam teren w mojej okolicy, i mam kilka ciekawych zobaczonych gatunków oraz fotek. Dlatego teraz historię opowiadają głównie zdjęcia! Niech więc zatem nie przeraża was długość wpisu ;). Cofnijmy się może do końca stycznia. Wtedy znów byłam w swoim ulubionym miejscu, gdzie można spotkać łuszczaki Fringillidae – pisałam o nim TUTAJ . Szkoda, że światło było słabe... Taki tam dzwonek Chloris chloris . Przy drodze, w roztopionym śniegu kąpały się szczygły Carduelis carduelis i trznadle Emberiza citrinella . Potem się suszyły. Tego dnia były wyjątkowo niepłochliwe. Gil Pyrrhula pyrrhula wyjadał nasiona z rynny. Zdjęcia nie oddają jego koloru, to był niesamowity samiec. Wręcz purpurowy.  Oto, co przyroda robi z człowiekiem. Niby to zwykły szczygieł

Idą Święta

Obraz
Powoli kończy się nam rok 2016. Powoli zaczyna się kalendarzowa zima. Ale przed nami jeszcze jedne z najpiękniejszych dni w roku - dni Bożego Narodzenia. Z tej okazji pragnę złożyć wszystkim moim Czytelnikom serdeczne życzenia: Wesołych Świąt! Wesołych, oraz spędzonych w rodzinnym gronie, w zdrowiu, pokoju i szczęściu. Tego, by chwile spędzone przy przystrojonej choince stały się niezapomniane - i zawsze można było do nich wrócić w marzeniach.  A oprócz tego życzę, byście nie zatracili prawdziwego znaczenia Świąt! Bo one naprawdę nie są "magiczne", nie polegają na bieganiu po sklepach i oglądaniu reklam z kiczowatymi Mikołajami (warto przy tej okazji sprawdzić, kim naprawdę był Święty Mikołaj) w roli głównej. Ani nawet na tym, że bezrefleksyjnie zaśpiewacie kolędę... Bo to powinien być czas miłości i przebaczenia, w którym wspominamy narodziny Jezusa, naszego Zbawiciela! To jest istotą i to powinno być najważniejsze! A przy wigilijnym stole, może przyda się kol

Goniąc grubodzioby

Obraz
Zimno teraz. Czuć, że jesień się skończyła i wkracza już nowa pora roku. Przynajmniej było czuć w ostatnią niedzielę - mróz szczypał niemiłosiernie, a ziemia była oblodzona do granic możliwości. Jako, że jednak takie warunki ptasiarzy nie odstraszają, wybrałam się wtedy na wycieczkę ze STOP'em nad Wisłę - na Kępę Okrzewską mniej więcej. Pogoda była pochmurna, padało trochę śniegu. Tylko raz, na chwilę troszeczkę się rozpogodziło.  Na początku powitała nas sikora uboga. Fajnie - teraz już wiem, że mam zaliczone wszystkie gatunki polskich sikor (lazurowej nie liczę) bez najmniejszych wątpliwości. Przy okazji nauczyłam się rozpoznawać głos naszej szarytki (wiem, że nazwa nieprawidłowa, ale czy o ptakach zawsze trzeba mówić poprawnie naukowo? ;) ).  Dalej? Głównie przechodziliśmy przez powalone drzewa, przeciskaliśmy się miedzy kłującymi gałęziami krzewów i uważaliśmy, by nie wywrócić się na pokrytej lodem ścieżce. Wtedy po raz pierwszy przewodnik wykrył grubodzioby.

Lerki czar - czyli grudniowe wspominki

Każdego czasem nachodzi ochota, żeby powspominać . Zimą najczęściej wspominamy lato, dawne ciepło, słońce i zabawę. I mi dzisiaj udzielił się ten nastrój, ale o lecie nie napiszę. Post ten będzie natomiast o małych, szarych ptaszkach, które (w przenośni, oczywiście) nazywam swoimi przyjaciółkami - o lerkach.  Związana z nimi jestem mocno. I najbardziej wyraźnie to czuję właśnie teraz, gdy ich nie ma. Ale to chyba musiało przyjść naturalnie - tak się złożyło, że lerki wybrały na swoje środowisko taką okolicę, w jakiej aktualnie bytuję i w najbliższej przyszłości bytować będę. Razem żyjemy więc wśród sosnowych lasów, piaszczystych gleb i niskich roślinek. One tu mieszkają, bo tak im odpowiada, ja natomiast, bo tak mi w życiu przypadło. Ale możemy się zrozumieć - a przynajmniej ja mogę zrozumieć je.  No dobrze, ale może czas przedstawić bliżej lerkę tym, którzy lerki ewentualnie nie znają. Bo jestem pewna, że warto taką znajomość zawrzeć i o lerkach później opowiadać innym. To zb