Rozmowa


Rokitniczka (Acrocephalus schoenobaenus).


- Czy mogłabyś mi wyjaśnić, co najlepszego robiłaś w sobotę nad tymi swoimi stawami?
- To, co robię całe życie - obserwowałam ptaki. Czy mogłabym w takim miejscu zajmować się czymś innym?
- Nie pytam o ptaki! Chciałabym, abyś wytłumaczyła mi jedną rzecz - co ci przyszło do głowy żeby zachowywać się tam w tak głupi sposób?
- Ależ nie zrobiłam niczego złego. Pojechałam nad stawy wieczorem, by zobaczyć, czy nie pojawiły się tam czasem jakieś ciekawe gatunki ptaków. Mimo pochmurnego nieba obserwacje prowadziło mi się bardzo przyjemnie. Stwierdziłam między innymi sieweczkę...
- Ciekawe, niezwykle ciekawe. I czy to właśnie owa sieweczka była powodem, dla którego postanowiłaś wejść po kostki do wielkiej kałuży wody rozlewającej się między stawami? W butach, które przemakają po paru sekundach?
- Chwileczkę... Tam wcale nie było po kostki! Tak czy siak, musiałam wejść do tej kałuży, by dostać się do stawu, który znajdował się po jej drugiej stronie. To tam właśnie zobaczyłam najciekawsze ptaki całej wyprawy. Stado kwokaczy...
- Nie mogłaś zrobić tego w kaloszach, jak człowiek?
- Nie wzięłam ich, uznałam, że może nie będą mi potrzebne.
- Cały dzień padał deszcz, a ty nie pomyślałaś że teren wokół stawów zamoknie? Dobrze... Podsumujmy więc. Żeby móc popatrzeć przez chwilę na kwokacza i sieweczkę, przemoczyłaś doszczętnie buty, ubrudziłaś nogi w mętnej wodzie z kałuży, a oprócz tego poraniłaś je ostrymi liśćmi roślin.
- Możliwe, ja uważam, że było warto.
- Jesteś optymistką... Ale zostawmy temat brodzenia w brudnej wodzie, sama sobie będziesz winna, jeśli jednak coś się stanie z twoimi butami. Przeszłaś po jakimś czasie kałużę i znalazłaś się obok tego drugiego stawu, na którym przebywało stado mew, kaczek i siewek. Chciałaś przyjrzeć się bliżej ptakom... Co było dalej? Hm?
- Oj zrozum, każdemu zdarzy się lekkie zamroczenie umysłowe... Ja przecież...
- Opowiedz, co było dalej.
- Wiedziałam, że ptaki przebywające nad stawem są bardzo płochliwe. Podkradłam się więc do brzegu zbiornika najciszej, jak to możliwe, i ukryłam się między liśćmi roślin. Miałam stamtąd dobry punkt obserwacyjny - zwierzęta nie widziały mnie i były spokojne. Problem w tym, że chwilę potem zaczęła mi drętwieć noga... Pomyślałam, że może nic się nie stanie, jeśli powoli wstanę i ją rozprostuję...
- Czy ty naprawdę uważałaś, że to nie spłoszy ptaków?
- Teraz rozumiem, że to było bez sensu. Dostałam nauczkę i myślę, że już nigdy...
- Kiedy ptaki cię zobaczyły, wszystkie zerwały się do lotu. Kilkadziesiąt kaczek, drugie tyle mew i siewki.
- Siewki akurat najmniej przejęły się moją obecnością. Część nawet nie odleciała, a już po chwili zaczęły spokojnie żerować. Po jakimś czasie, niestety, musiałam opuścić ich miłe towarzystwo i wrócić do domu.
- Wiesz co? Nieuchronnie nasuwa mi się wniosek, że patrzenie na te wszystkie ptaki jest bez sensu. Zaślepia człowieka, a ty jesteś tego najlepszym przykładem.
- Jasne, może ci się tak wydawać. Nigdy nie zrozumiesz sensu obserwowania ptaków, jeśli kiedyś nie spojrzysz w ich oczy...


Tak mniej więcej wyglądała jedna z moich ostatnich wypraw na stawy w okolicy. Powyższy dialog prowadzę oczywiście ja, z - no właśnie, z kim? Chyba z głosem rozsądku, który w mojej głowie miłość do ptaków zagłusza skutecznie.

To jest swoją drogą niesamowite - sezon na ptaki wędrowne dopiero się rozpoczął, a stawy już zaczęły raczyć mnie niezwykłą, jak na te miejsce, mnogością gatunków - nic tylko delektować się ich widokiem. Ostatnio przyleciały tam, na przykład, perkozki (Tachybaptus ruficollis), najmniejsze polskie perkozy, jak zresztą sama nazwa wskazuje. Sporo perkozków. Całe stadko perkozków! Co najmniej siedem osobników w różnych szatach - doskonała okazja, by porównać podobieństwa i różnice między nimi.


Z lewej perkozek (Tachybaptus ruficollis) w szacie godowej, z prawej dwa tegoroczne młodziaki.


Perkozek w szacie spoczynkowej.

Co oprócz tego? Wymienię tylko ciekawsze gatunki. Wielkie stada śmieszek (Chroicocephalus ridibundus). Zabłąkana rybitwa czarna (Chlidonias niger), śmigająca ponad taflą wody. Trzy gatunki kaczek: czernice (Aythya fuligula), cyranki (Anas querquedula) oraz maleńkie cyraneczki (Anas crecca). W stadzie grzywaczy (Columba palumbus), największych polskich gołębi, odpoczywał sobie jeden siniak (Columba oenas) - też gołąb, ale drobny, podczas pory lęgowej kryjący się po lasach. To dopiero moje drugie spotkanie z tym gatunkiem, więc bardzo ucieszyłam się na jego widok. Pola w mojej okolicy to chyba w ogóle całkiem niezłe miejsce na obserwacje siniaków. W tym roku, przez ponad dwa zimowe tygodnie cztery gołębie tego gatunku przebywały na terenie małego zadrzewienia właśnie między polami. Zawsze, gdy jechałam tamtędy do szkoły, sprawdzałam, czy są... Odleciały dopiero, gdy przyszła odwilż. Po niej zaczęła się wiosna.


Centralnie siniak (Columba oenas) z lewej dwa grzywacze (Columba palumbus) oraz szpaki (Sturnus vulgaris).


Cyraneczka (Anas crecca). Dosyć brzydka, ładne są samczyki w godówce.


A tu stadko cyraneczek. Także dosyć brzydkie, mimo wszystko urocze z wyglądu.


Cyranka (Anas querquedula). Jakość zdjęcia leży, kwiczy i w ogóle.


A siewki? Siewki, które birdwatcherom wszelkiej maści są jednymi z ptaków najbardziej kojarzących się z okresem przelotów? Też były, a jakże! - w składzie gatunkowym znacznie ciekawszym niż podczas mojej poprzedniej wizyty na stawach. Stwierdziłam obecność takich osobistości jak:

- Łęczaki (Tringa glareola), na jesieni chyba nasze najpospolitsze brodźce. Gdzie byś nie pojechał podczas trwającego sezonu migracyjnego, zobaczysz je bez większych problemów.
- Samotniki (Tringa ochropus) - ptaszki bardzo podobne do powyższego gatunku, jednak ciemniejsze. W odróżnieniu od wielu innych siewek gniazdują... na drzewach. Nietypowy widok!
- Kszyki (Gallinago gallinago) - czyli jedne z bekasów, te same, które wiosną beczą nad łąkami podczas przedziwnego lotu tokowego. Co ciekawe, polska nazwa - bekas - wcale nie wzięła się od owego beczenia. Zapożyczyliśmy ją, po prostu, z francuskiego - spolszczyliśmy słówko bécasse... Kontynuując tę językową dygresję - angielska nazwa określająca bekasa brzmi snipe. Kojarzy Wam się z czymś? Oczywiście, że ze snajperem! Snajperzy to, dosłownie - łowcy bekasów, a ponieważ w te ptaki trudno trafić w locie - naprawdę dobrzy strzelcy...
- Kwokacze (Tringa nebularia), bardzo potężne z wyglądu brodźce. Mają charakterystyczny, zagięty w górę dziób, a podczas lotu odznacza się u nich wyraźnie biały klin na plecach,
- Brodziec pławny (Tringa stagnatilis), o którym piszę w liczbie pojedynczej, bo był tylko jeden. Prawdziwa perełka spośród siewek, które do tej pory miałam okazję obserwować na stawach - ptak nieco rzadszy niż pozostałe z nich. Brodźca odnalazłam na kilku moich fotografiach, zwrócił moją uwagę wyjątkowo jasnym brzuszkiem. I choć podejrzewałam, że to może być ten gatunek, nie ja dokonałam ostatecznego oznaczenia. Tak dobra w rozpoznawaniu siewek to nie jestem, więc chylę czoła przed tymi, którzy to potrafią - i którzy mi pomogli.
- Brodziec śniady (Tringa erythropus) - z pewnością jeden z ciekawszych z wyglądu ptaków. W szacie godowej jest czarny. Całkowicie, jak węgiel. A kolor jego piór podkreśla dodatkowo subtelna czerwień nóg.
- Bataliony (Calidris pugnax) - fascynujące biegusy, wyglądające zupełnie jak dawni arystokraci... Więcej o nich pisałam TUTAJ.
- Czajki (Vanellus vanellus) - piękne, o oszałamiającej urodzie i zwyczaju wykonywania różnych akrobacji w powietrzu. Kiedyś były dla ludzi wsi jednym z symboli wiosny. Ale ponieważ lęgowe czajki przestały być tak pospolite, jak wcześniej, zapomnieliśmy o nich.,.
- Sieweczka rzeczna (Charadrius dubius). Maleńka ptaszyna, po prostu wróbelek wśród siewek, która najlepiej odnajduje się na przestrzeniach piaszczystych - takich jak żwirownie czy łachy rzeczne. Podczas przelotów spotkanie jej na stawach lub polach jest oczywiście także jak najbardziej realne.

A oto galeria tychże sław:


Łęczak (Tringa glareola).


Samotniki (Tringa ochropus).


Kszyk (Gallinago gallinago).


Kwokacz (Tringa nebularia).


Brodziec śniady (Tringa erythropus) z lewej strony kadru. Dosyć słabo go widać. W centrum zdjęcia natomiast stoi cyraneczka (Anas crecca) - zobaczcie, jak maleńka jest w porównaniu z łyskami (Fulica atra)!


Batalion (Calidris pugnax).


Sieweczka rzeczna (Charadrius dubius) z lewej, obok niej brodziec pławny (Tringa stagnatilis).


Czyli dziewięć gatunków siewek. Jak na te stawy, jak na tę porę roku, to jest naprawdę bardzo ładna liczba. Myślę, że im bliżej będzie do jesieni, tym więcej liczba ta się zwiększy. A ja chyba całe lato spędzę na moich stawach, jako jedyny świadek pięknej ptasiej migracji, rozgrywającej się w ukryciu przed ludzkimi oczami...

Człowiek, który stworzył te stawy, zupełnie niechcący sprawił, że stały się one rajem dla ptaków. Wykorzystują je one nie tylko jako miejsce lęgowe, ale także - przede wszystkim - jako przystanek w drodze na zimowiska. I mam nadzieję, że będą mogły to robić jeszcze przez wiele pięknych lat. A stawy, które odstraszają ludzi, bo są brudne i zapuszczone (nie ma co ukrywać), zawsze będą dla nich bezpieczną przystanią.

Ja, chyba jedyna spośród tych, którzy je widzieli, patrzę na stawy jako na wspaniałe, cudowne miejsce. Nie tylko ptaki je tworzą. Lubię tam także podziwiać mnogość gatunków roślin, które porastają każde miejsce i oszałamiają urodą. W ogóle dla mnie miejsce, gdzie przyroda rozwija się dziko, zawsze będzie piękne - czy to tysiącletni las, czy tradycyjne pola i łąki, czy krajobraz ruderalny, czy zapuszczone stawy...


Pliszka żółta (Motacilla flava). Jest ich tam teraz sporo.


Jak wyżej.


Szpactwo (Sturnus vulgaris).


Czernice (Aythya fuligula), perkozki (Tachybaptus ruficollis) i śmieszka (Chroicocephalus ridibundus) - czyli zgodna koegzystencja.


Tu jeszcze krzyżówki (Anas platyrhynchos).


Starałam się złapać w kadr całe stado perkozków (Tachybaptus ruficollis) i chyba mi się udało.


Zbieranina różnogatunkowa. One tworzą się tam, gdzie jest dużo jedzenia. Dla ptaków.


Czapla siwa (Ardea cinerea) zawsze elegancka i pełna gracji.


No... Prawie zawsze.




Pozdrawiam!

Komentarze

  1. Nieźle! Migracja powoli zaczyna nabierać rumieńców, więc jutro jedziemy stawiać pierwszą budę na naszym rozlewisku. Co prawda jest trochę za dużo wody, ale zobaczymy:) Kup sobie siatkę maskującą+podpórki wędkarskie+stołeczek trójnóg. Zabiera to niewiele miejsca i waży także niewiele, a bardzo pomaga w obserwacjach:) PS. To ciekawe, gdyż ja też prowadziłem kiedyś takie rozmowy:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie taki zestaw bardzo by mi się przydał, chyba wreszcie muszę się zebrać i zaopatrzyć w coś takiego. Życzę powodzenia na rozlewisku :).

      Usuń
  2. To całę szczeście, że to tylko głos rozsądku przyzywa Cie do opamiętania a nei jakiś realnie istniejący obok człowiek w roli Twojego stróżą, oskarżyciela i sedziego. Czyli jesteś wolna i mozesz zajmować się swoją pasją. A pasję jakas trzeba mieć. Bez niej życie staje sie nijakie i jałowe. Na szczęście Twój głos rozsądku nie ma wielkiej siły przkowywania!:-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam dziwne wrażenie, że gdyby realnie istniejący człowiek widział, co robię na tych stawach, powiedziałby to samo ;). Ale tam jestem tylko ja i ptaki. I całe szczęście!
      Pozdrawiam :).

      Usuń
  3. Ja tam wolę podglądać przyrodę z bezpiecznej, suchej perspektywy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierz mi, po pewnym czasie to przestaje wystarczać ;).

      Usuń
  4. Niesamowite zdjęcia *.* Ja również lubię obserwować przyrodę :)
    Pozdrawiam ♥ wy-stardoll.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Z początku rozmowy, dialogu myślałam że to mąż mama lub siostra prowadzi z Tobą taką rozmowę. Wiesz, co tam rozsądek, grunt że robisz z pasją. No dobrze, żartowałam rozsądek też ważny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja tylko czasami, tylko i wyłącznie czasami ten rozsądek tracę ;). Zresztą... Gdyby nie małe poświęcenie w postaci brodzenia po kałużach, nie zobaczyłabym wielu ciekawych ptaków ;).
      Wszystkiego dobrego.

      Usuń
  6. Chyba każdy pasjonat prowadzi czasem takie rozmowy. Tyle ptaków zobaczyłaś, robiłaś to co lubisz najbardziej, czasem w takich wypadkach nie myśli się o kaloszach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, wtedy miałam tyle ważniejszych spraw na głowie... No a najważniejszą z nich było dostanie się na drugą stronę kałuży. I tak... samo wyszło :).

      Usuń
  7. Nie sądziłam, że ktoś oprócz mnie daga sam ze sobą, mnie się zdarza nawet na głos. Nie dalej jak dziś wlazłam w jakieś chaszcze szukając dobrej drogi do padlinki koziołka, którą znalazłam na łące ( jakieś 50 m od ambony - nie skomentuję bezsensu tego mordu). Lazłam przez te chaszcze i gadałam sama do siebie jaka to ja powalona jestem i na co mi to i że się ubrałam jak na plażę a nie na wyprawę i takie tam.
    Zatem doskonale rozumiem te dialogi i ich niejaką konieczność w naszych mózgach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie jeszcze na głos się nie zdarzyło, ale w myślach - notorycznie. Pozdrawiam :).

      Usuń
  8. Masz niesamowite miejsce do obserwacji ptaków i podziwiania roślin - taka bioróżnorodność! Marzy mi się coś takiego :-) I bardzo ciekawie o obserwowanych gatunkach piszesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja za to miejsce jestem wdzięczna każdego dnia. Cieszę się, gdy patrzę na tamtejsze ptaki, bo wiem, że mają tam dobre warunki i prawdziwą ostoję.
      Wszystkiego dobrego.

      Usuń
  9. Wspaniała jest Twoja pasja,a miejsce do obserwacji magiczne. Bardzo interesujące są Twoje opowieści o ptakach.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Cieszę się, że trafiłyśmy na siebie. Dziękuję za piękne zdjęcia, dzieki którym na chwilę oderwałam się od codzienności i zatopiłam w innym świecie.
    Pozdrawiam jeszcze zapachem różnokolorowych floksów, które przywiewają wspomnienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ismeno, ja także cieszę się, że mogę być gościem na Twoim blogu... :)

      Usuń
  11. Ja też lubię zatracić się w działaniu i furda tam że zmoknę, przemoknę czy ubłocę się po końcówki włosów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, że tak. Są ważniejsze sprawy niż przesadna dbałość o wygląd ;).

      Usuń
  12. Dzięki blogowi poznałam miłośników wędrówek, storczyków, motyli, roślin kserotermicznych, ssaków leśnych, a teraz dochodzą ptaki; lubię ludzi pozytywnie zakręconych:-) pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  13. podziwiam niezmiennie Twą pasję i żałuje, że takich ogromnych ornitologicznych zaległości - jak moje - nie da się szybko nadrobić :>
    ale zawsze czegoś można się nauczyć, choćby tu :)
    pięknie nad tymi stawami !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam, nie da ;). Odwiedź kiedyś takie stawy jak te, może masz w okolicy coś podobnego. Albo wybierz się gdzieś, nawet do parku - ptaki same się znajdą :).

      Usuń
  14. Moje zdrowie niestety nie pozwala na takie brodzenie w wodzie jak Ty to robisz. Ale za to ostatnio na sesji chodziłam między pokrzywami i dobrze się poparzyłam, ale było warto. :D
    A innym razem chodziłam wśród kujących traw. Takie sesje najbardziej się potem wspomina.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, ja kiedyś brodziłam w pokrzywach po kolana, wypatrując słowika szarego. Trochę teraz żałuję tej decyzji - ale tylko i wyłącznie dlatego, że naprzykrzałam się swoją obecnością małemu śpiewakowi!

      Usuń

Prześlij komentarz

Daj o sobie znać! Twoje komentarze - zawsze na nie odpowiadam - bądź zaznaczenie aktywności na moim blogu w inny sposób zawsze będą mile widziane. Staram się odwiedzić wszystkich moich czytelników, a na większości ich blogów pozostaję na dłużej. Nie lubię jednak reklam na siłę - komentuj, jeśli faktycznie podoba Ci się to, co piszę.

Miłego dnia!