Ostatni krzyk kszyka



Kszyk (Gallinago gallinago) jest jednym z ptaków, których przeciętny człowiek nie zobaczy nigdy. Nie dlatego, aby należał on do jakiegoś szczególnie rzadkiego gatunku - w okresie przelotów nasz kraj przemierza wiele tych sympatycznych z wyglądu bekasów. Problem w tym, że zatrzymują się zawsze w miejscach, gdzie poważnym ludziom chodzić nie wypada. Bagna. Spuszczone stawy. Zalane łąki. Kto by się tam pchał tylko po to, by popatrzeć na małego kszyka? Ryzykując zabrudzenia, zadrapania i inne kleszcze? Kto? (Oprócz mnie i innych takich dziwnych).

Kszykom jednak nie przeszkadza fakt, że człowiek się nimi nie interesuje. Wręcz przeciwnie - te małe, płochliwe ptaki najbardziej na świecie potrzebują spokoju. A w rzeczywistości, w której żyją nie jest o to łatwo... Dla wielu drapieżników taki tłusty bekas jest pożądanym łupem. Dla wielu ptasiarzy także, choć ci go akurat nie zjedzą. Ale będą chodzić bo stawach czy łąkach i wypatrywać sylwetek kszyków na tle nieba, odlatujących w przerażeniu, wrzeszczących: „kszk! kszk!”. Jak to wygląda z punktu widzenia etyki? Czy dopuszczalne jest niepokojenie tego bekasa tylko po to, by na niego popatrzeć?

Życie kszyka nie jest szczególnie ekscytujące czy fascynujące, przynajmniej z pozoru. To skryty gatunek, który najbezpieczniej czuje się wśród traw i szuwarów. Właśnie w takim otoczeniu zakłada gniazdo i wychowuje młode - wspólnie ze swoim partnerem na jeden sezon lęgowy. W przypadku zagrożenia nie odlatuje od razu, stosuje za to inną, instynktowną strategię - przykuca na ziemi i wtapia się w tło, by dopiero w ostatniej chwili zerwać się niemal spod nóg drapieżnika. Albo człowieka.

Polowanie na kszyki ma długą tradycję. Ten, komu udało się zabić tego bekasa, zasługiwał na miano wyborowego strzelca. Wszystko dlatego, że w kszyka w locie naprawdę trudno trafić. Ptak ten po zerwaniu się z ziemi odlatuje zygzakiem(!), zupełnie jakby wiedział, że to najlepsze możliwe wyjście, kiedy ktoś celuje w ciebie strzelbą. Nawet tak dobra strategia nie jest jednak niezawodna. Gdy kszyk spotkał lepszego od siebie, tracił życie.

Kszyk nadal należy do ptaków łownych. Dlaczego? Gatunek ten nie wyrządza przecież żadnych szkód, nie trzeba w jakikolwiek sposób regulować jego populacji. Wręcz przeciwnie. Czy proceder ten w XXI wieku, kiedy polowanie dawno przestało być głównym źródłem zdobywania mięsa, ma jakikolwiek cel poza rozrywką? Tutaj refleksje pozostawiam Wam...


Widziałam kszyki już wiele razy, ale chyba nigdy z tak bliska. Szłam wtedy ścieżką wijącą się pomiędzy małymi stawami, zagubionymi wśród pól, rozglądając się wokoło. Zewsząd docierały do mnie coraz to nowe wrażenia - wzrokowe, słuchowe, zapachowe... W trawach poćwierkiwały pliszki żółte (Motacilla flava), po wodzie natomiast pływało stado kaczek i perkozów. Do tego zniewalający klimat, jaki wytworzył się za sprawą oświetlającego wszystko słońca. Było po prostu idealnie, to w taki właśnie sposób powinny wyglądać wszystkie letnie wieczory. Życzę Wam wszystkim przeżycia kiedyś takich chwil.

W ostatniej chwili zorientowałam się, że przede mną siedzą dwa ptaki - bekasy. Ich pióra w kolorze delikatnego brązu pokryte były mozaiką ciemnych plam, kresek oraz punktów. Wszystko to układało się w idealnie dopracowany wzór, który przy całym swym, widocznym z bliska pięknie, świetnie je maskował. Do tego stopnia świetnie, że z daleka mogłabym wcale nie zwrócić na nie uwagi! Kszyki, dwa kszyki z oczkami jak paciorki, o wyglądzie uroczych zabawek - a może ptaków egzotycznych? Widzenie trwało krótko - sekundę zaledwie. Kiedy tylko zatrzymałam się z otwartymi szeroko ustami, niezwykle zdziwiona tym spotkaniem, bekasy zerwały się do lotu. Tak właśnie, jak to opisują w książkach - zygzakiem, głośno krzycząc. Kszycząc?


W Dolinie Słudwi i Przysowy zakochałam się rok temu i wtedy bywałam tam bardzo często. W tym roku jednak, niestety, udało mi się jedynie dwa razy odwiedzić tę krainę. Może dlatego, że "zmarnowałąm" całkiem sporą część sezonu wiosennego szukając pelikana różowego (Pelecanus onocrotalus) na Stawach Raszyńskich. Ale dlaczego o tym piszę? Rok temu na słudwiańskich łąkach całą wiosnę utrzymywała się woda. W niektórych miejscach głębsza, w niektórych wcale jej nie było. Chyba właśnie takie warunki przywabiły tam kszyki podczas pory lęgowej.

To w Dolinie miałam zaszczyt pierwszy, i jak dotychczas jedyny raz oglądać sławny lot tokowy kszyka. Ptak ten wykonując swoją sztuczkę wzbija się ponad ziemię, a następnie na przemian spada i unosi się. W trakcie spadania rozpościera lekko ogon. Przepływające przez niego powietrze wprawia sterówki (pióra w ogonie) w drgania. A sterówki to osobisty instrument muzyczny kszyka, który w takich warunkach zaczyna grać. Wydawać dźwięk, od dawien dawna kojarzący się ludziom z beczeniem zwierząt gospodarskich (stąd kszyki były czasem nazywane barankami lub koziołkami), Kszyki wykonują swoje podniebne popisy zwykle rano bądź wieczorem. Są duchami łąk, obecnymi bardziej w świecie dźwięku niż obrazu. Ich głos nadaje moczarom charakter, a cicha obecność sprawia, że żyją.

Wielu ludziom, żyjącym niegdyś na wsi, kszyki były dobrze znane. Na zalanych łąkach bowiem, nieraz położonych w pobliżu ludzkich osad, znajdowały dobre warunki do lęgów. W takich okolicach czuły się dobrze także inne nasze siewki - czajki (Vanellus vanellus) , krwawodzioby (Tringa totanus), rycyki (Limosa limosa) czy kuliki wielkie (Numenius arquata). Dziś już nie kojarzą się z wsią. Stały się rzadsze niż wcześniej, bo - tak po prostu - one do życia potrzebują dzikich łąk. Dzikich, czasem podmokłych. Dzikich, ale koszonych, bo gęsto zarośnięte krzewami nie są już dla ptaków atrakcyjne. Nikomu jednak nie opłaca się dziś utrzymywać takich warunków w krajobrazie rolniczym.Otwarte przestrzenie zwykle osusza się, a część potem zasiewa, tworząc monokultury - trzeba w końcu iść z duchem czasu, nadążyć za rosnącymi potrzebami społeczeństwa. A przecież można byłoby pogodzić interesy ludzi i ptaków, tylko trzeba mieć chęci...

Kszyk nie jest w tym momencie rzadkim gatunkiem. Jego zniknięcie nie spowoduje nagłej katastrofy ekologicznej. Ale to właśnie dziś jest ten czas, byśmy się nim zainteresowali - nim i wszystkimi innymi ptakami, związanymi z przestrzeniami otwartymi. Inaczej powoli je zabijemy - znikną wraz ze swoimi siedliskami, które tworzą. To będzie długa śmierć, ale za to bezbolesna i cicha. A przecież o to właśnie nam chodzi, by zabijać humanitarnie...

Widziałam kiedyś śpiącego kszyka z odległości kilkunastu metrów. Musiał czuć się dobrze i bezpiecznie, zagubiony pośród traw, otulony gęstą zielonością. Możliwość patrzenia na tego malutkiego, bezbronnego ptaszka, który - ot tak - odpoczywa sobie, sprawia wrażenie, które zawsze gdzieś tam w sercu pozostaje. I potem tego bekasa chce się chronić, zupełnie tak samo, jak maleńkie dziecko. A za co go chronić?

Za to, że żyje. Tylko za to i aż za to.



Pozdrawiam!

PS. Jak możecie zauważyć, zmieniłam wygląd bloga. Potrzebowałam odświeżenia tej strony - tak myślę... Czy odpowiada wam nowa odsłona "Pasji..."?

Komentarze

  1. Weszłam sobie na internet, bo oglądając Twoje zdjęcia miałam wrażenie, że kszyki mają długie dzioby i rzeczywiście mają. Urocze z nich ptaszki :).

    Małe ale jakie sprytne w niebezpieczeństwie uciekają w ostatniej chwili, a latają zygzakiem. Zaś dzięki Tobie dowiedziałam się czegoś nowego :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To swoją drogą niesamowite, że tak złożoną umiejętność mają wrodzoną. Dziękuję!

      Usuń
  2. A to ci cudeńka! w życiu nie widziałam takiego ptaka, może dlatego, że nie ma u nas w pobliżu mokradeł; bardzo interesująco i ciekawie piszesz; pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kszyki to bardzo interesujące ptaki. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ładne to ptaszki. Mają takie długie dzioby.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo im się przydają podczas żerowania, mogą sondować nimi ziemię.

      Usuń
  5. Przyznam, że dotąd nie słyszałam o takim ptaku, a zasługuje na uwagę z wielu powodów.Twoje " polowanie" było wyjątkowo udane!

    OdpowiedzUsuń
  6. Jaki cudny. Nie znałam go dotąd. Dziękuję Ci dzielna i bardzo mądra Istoto, że pokazujesz nam tyle ciekawych braci mniejszych. Pozdrawiam:):):)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie znałam jego mościa wcześniej.Jest uroczy.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Pięknie Ci te kszyki pozują :-) Nie miałam takiego szczęścia, żeby zobaczyć je stojące (siedzące). Co roku jednak, na początku kwietnia, oglądam ich efektowne loty godowe. Znam takie ocalone (mam nadzieję, że na długo) wilgotne łąki o jakich piszesz "dzikie, ale koszone". I tam jeszcze istnieją i można je na wiosnę podziwiać stojąc na normalnej gruntowej drodze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie miejsca to prawdziwy skarb. Osobiście nie wyobrażam sobie, co by było, gdyby zniknęły... Mnóstwo fascynujących zwierząt straciłoby dom, my stracilibyśmy jeden ze zdecydowanie piękniejszych krajobrazów tej ziemi.

      Usuń
  9. Ciekawe, czy podmokłe łąki wytrzymały tegoroczne lato. Niestety coraz mniej jest naturalnych miejsc dla ptaków, a kszyka nie widziałam nigdy, chociaż o nich słyszałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tegoroczne lato było bardzo suche, być może zaszkodziło to niektórym łąkom. Mimo wszystko chyba można to potraktować jako swego rodzaju cykl natury - są wszak mniej i bardziej deszczowe lata.
      Spotkania z kszykiem Ci życzę :).

      Usuń
  10. Kiedy ostatnio chciałem napisać komentarz, pojawił się komunikat o tym, że jestem zablokowany przez Autorkę tego bloga, ale jak widzę blokada została zniesiona:) Uwielbiam kszyki (ale Iwona już niekoniecznie ze względu na dźwięki). Fotografujemy je każdej wiosny w Dolinie i każdej jesieni u nas na Warmii. Szczerze pisząc już nie mogę się doczekać:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To musiał być jakiś błąd, nigdy nikogo nie blokowałam :). Pozdrawiam!

      Usuń
  11. Piękne zdjęcia i ciekawe informacje. Dziękuję.
    Dla mnie wszystkie ptaki są zachwycające.
    Pozdrawiam nadzieją na deszcz i trochę chłodniejsze dni

    OdpowiedzUsuń
  12. kszyk właśnie przyciągnął moją uwagę w poprzednim wpisie, drobny a z takim długim dziobem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest maluch faktycznie, zdjęcia nie oddają jego wielkości. Dopiero złapany w rękę wydaje się drobniutki. Serdeczności.

      Usuń
  13. Nigdy mnie te wszystkie siewkowate, bekasowate jakoś specjalnie nie fascynowały i właśnie teraz już wiem dla czego. Po prostu nie miałam z nimi styczności i nie miałam możliwości pokochać. Ale jestem pewna, że gdybym mieszkałam w okolicach bagiennych to bym wsiąkła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś siewki należały do moich ulubionych ptaków, bo kojarzyły mi się z czymś rzadkim i nieuchwytnym - nie miałam wtedy możliwości ich często oglądać. Później nieco mi spowszedniały, wydawały mi się wyjątkowo mało inteligentne i fascynacja przeszła na jakiś czas. A teraz? Bardzo je doceniam. Są dla mnie synonimem tej najpierwotniejszej przyrody.
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  14. Nie miałam okazji zobaczyć tego pięknego ptaka. Mój mąż miał i zrobił zdjęcie ... pozwolę sobie podać stronę na której je umieścił: https://fotoenem.flog.pl/wpis/12660637/bekas-kszyk#w
    Wówczas zobaczyłam go pierwszy raz ale cóż ... na zdjęciu, a to nie to samo. Ptaki są piękne i bardzo przydatne ... warto o tym pamiętać. Pozdrawiam
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem pod wrażeniem zdjęcia. Tego ptaka nie jest tak łatwo wypatrzeć spokojnie siedzącego! Dziękuję też za podlinkowanie wspaniałego fotobloga :). A tobie życzę spotkania z kszykiem. Teraz trwają przeloty, więc masz spore szanse. Te ptaki często zatrzymują się na spuszczonych stawach na przykład. Powodzenia ;).

      Usuń
  15. Jak zawsze wspaniale jest dzielić z Tobą ptasie obserwacje :) A co do polowań... ech..

    OdpowiedzUsuń
  16. Wzruszyłam się tym wpisem... Dlaczego tak wielu ludzi nie może zrozumieć, że trzeba chronić ptaki.

    Koszyk jest bardzo dostojnym ptakiem według mnie. Byłoby bardzo smutno, gdyby kiedyś wyginął. Ogólnie od ptaków dużo można się dobrego nauczyć, na przykład tego, że są troskliwe (nie wszystkie ptaki takie są, ale większość) wobec swych dzieci (piskląt).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Im dłużej obserwuję ptaki, tym bardziej dostrzegam podobieństwa między ich - a ludzką rzeczywistością. Przy czym wcale nie sugeruję, że zwierzęta potrafią patrzeć na świat, myśleć czy odczuwać emocje (w ludzkim rozumieniu). Niemniej analogie istnieją. I zawsze zadziwiają.

      Usuń

Prześlij komentarz

Daj o sobie znać! Twoje komentarze - zawsze na nie odpowiadam - bądź zaznaczenie aktywności na moim blogu w inny sposób zawsze będą mile widziane. Staram się odwiedzić wszystkich moich czytelników, a na większości ich blogów pozostaję na dłużej. Nie lubię jednak reklam na siłę - komentuj, jeśli faktycznie podoba Ci się to, co piszę.

Miłego dnia!